ŚLUB NA BALI / Pomysł i podróż

by poniedziałek, 21 maja, 2018



Pomysł na zorganizowanie ślubu na Bali pojawił się u naszych przyjaciół w 2017 roku. Byłyśmy zachwycone ideą i możliwością realizacji prawdziwego elopement, tylko we dwoje na przepięknej azjatyckiej wyspie. Śluby na plaży, którymi zachwycałyśmy się na zagranicznych blogach, teraz miał okazję ziścić się w naszym wydaniu! Szczególnie, że nasza cudowna para – Karolina i Paweł poprosili nas o pomoc w przygotowaniu koncepcji i organizacji elementów dekoracyjnych.

kliknij na banner i zobacz wszystkie posty z cyklu

CZĘŚĆ 1 // CZĘŚĆ 2 // CZĘŚĆ 3 // CZĘŚĆ 4 //CZĘŚĆ 5 // CZĘŚĆ 6

 

Data ślubu została wyznaczona na 6 maja 2018 roku, a my prowadziłyśmy nieustającą burzę mózgów, jak ślub na plaży będzie wyglądać! Nasza koncepcja skupiła się na romantycznej i pastelowej aranżacji, która miała współgrać z plażą i turkusową zatoką, w której miał odbyć się ślub. Zakupione ogromne walizki zostały wypakowane koronkowymi łapaczami snów, wstążkami, drutami, tiulami i w drogę!

Przed nami była długa podróż. Sześć godzin z Warszawy do Doha w Katarze, a później ponad 10 godzin do Denpasar, czyli stolicy Bali. Nie da się ukryć, że przeszło mi przez myśl w trakcie lotu, czy nasze bagaże dotrą w całości, bo bez ich zawartości może być trudno przygotować dekoracje. Ale myślałam o tym krótko, bo okazało się, że nasz samolot ma godzinę opóźnienia, czyli dokładnie tyle, ile wynosiła różnica pomiędzy naszym przylotem do Kataru i odlotem na Bali. Kiedy wysiadłyśmy na lotnisku w Doha, ja chciałam klęknąć i prosić niebiosa o opóźnienie naszego drugiego lotu 😉 Ale na modły nie było czasu. Gigantyczne lotnisko samo powaliło nas na kolana. Na szczęście szybko odnalazłyśmy naszą bramkę (do której nota bene podwiozła nas wewnętrzna, lotniskowa kolejka) i wpadłyśmy do samolotu w ostatniej chwili.

Ufff, teraz już tylko 10 godzin na wysokości ponad 10 000 metrów.

Bali powitało nas niespodzianką. Co się stało? Zgubiono walizkę Magdy 🙂 Jedną, jedyną walizkę z całego lotu 🙂 Jak mieć farta, to na całego 😉 Chciałabym się bardziej zmartwić jej brakiem (są w niej wstążki i tiule), ale jestem zbyt zmęczona. Dwie godziny tłumaczenia obsłudze naziemnej, wypełnienie kilku papierków i możemy powitać balijską stolicę.

Pełne wigoru wyskoczyłyśmy przed lotnisko i zderzyłyśmy się z falą, delikatnie mówiąc, ciepła 😉 Na szczęście nasze auto ma klimatyzację! W drogę!

Nasz pierwszy postój jest pół godziny od Denpasar, nad samym oceanem. Jest pięknie! Przepiękna pusta plaża i woda o kolorze, którego nie da się opisać. Wąskimi uliczkami poruszają się na niezliczonych skuterach, nie licząc się z nikim, ani nie przestrzegając żadnych przepisów uśmiechnięci Balijczycy. Na każdym kroku jesteśmy witani radosnym Hello. Miło nam. Serio. Szczególnie, że do końca pobytu, ja będę mieć wrażenie, że chcą nas specjalnie rozjechać na miazgę 😉 Na każdym kroku, dosłownie! trafiamy na tzw. ofiarki – koszyczki z palmowych liści, w których wyznawcy hinduizmu zostawiają dla bóstw jedzenie, kwiaty, zioła i kadzidła. W trakcie naszej wycieczki będziemy trafiać na nie wszędzie – na ulicach, chodnikach, krawężnikach.

Podziwiamy balijski folklor, czyli metry kabli wysokiego napięcia zawieszone tuż na wysokości wzrostu przeciętnego Europejczyka, kraciaste tkaniny, którymi ozdobione są miejscowe bóstwa, gigantyczne palmy, przepiękne, ręcznie wyplatane klatki na koguty i prywatne świątynie, które mają wszyscy posiadacze nieruchomości.

Zjadamy nasz pierwszy balijski posiłek – mi goreng – smażony makaron z kurczakiem, dymką, warzywami i jajkiem w koszulce. Będziemy to danie jeść ze smakiem przez najbliższe dni.

Walizka dotarła pod wieczór! Czyli łapacze będą mieć doczepione wstążki! Jednak, jak się okaże, to nie koniec przygód z jej udziałem 😉 Wieczorem po otwarciu walizki zaczął wydobywać się z niej… dziwny zapach. Polakom doskonale znany… Otóż, Magda postanowiła przemycić na Bali żubrówkę w walizce, która na skutek swoich licznych przygód niestety pękła, a zawartość butelki rozlała się po całym dobytku naszej pani fotograf. Na szczęście w hotelu była pralnia i na rano wszystko czekało wyprane i wyprasowane.

Jutro przygotowania do ślubu!

CDN…

zdjęcia: BRIDELLE, MAGDALENA PIECHOTA INSTAGRAM

 

Tagi: , Kategoria: WEDDING IN BALI 0