Po uroczym i bardzo hand made’owym, pierwszym ślubie, teraz coś dla miłośników klasyki i angielskiego szyku. Angielskie śluby mają coś w sobie! Ta ich nonszalancja, połączona ze świetnym gustem i nierzadko zaskakujące detale. Uwielbiam! Uwielbiam je również dlatego, że są one najczęściej w niesamowitych miejscach. Często w plenerze, w ogrodach należących do starych pałaców, zamków i dworów. O tym, dlaczego w Polsce jest tak niewiele zabytkowych, zaadaptowanych obiektów, już wiele razy dyskutowaliśmy na blogu. Dlatego, niech takie śluby będą inspiracją dla naszych rodzimych właścicieli obiektów weselnych. A Waszą uwagę zwracam przede wszystkim na kolor garnituru Pana Młodego – głęboki grant nie jest często wybieranym kolorem. A szkoda. Bo, jak widać doskonale sprawdza się, jako uzupełnienie bieli sukni i jest dużo mniej oficjalny, niż czarny. Biel i granat były praktycznie jedynymi kolorami stylizacji tego ślubu. Wyrazista, czysta paleta doskonale sprawdziła się na tle kamiennego budynku kościoła i sali, oraz pięknego, angielskiego ogrodu. Chciałybyście mieć ślub w tajemniczym, pozornie zaniedbanym, angielskim ogrodzie, pełnym zakamarków, kęp łąkowych roślin i uroczych rzeźb oraz fontann? Oj, chyba coś mi się niepokojącego rodzi w głowie 😉