Trudno zresztą, żeby marzenia się nie spełniły skoro na stołach, w wysokich wazonach były… złote rybki! Nie wiem, co na to zagorzali miłośnicy zwierząt, ale warto byłoby skonsultować ten pomysł z akwarystą. Mając nadzieję, że nie jest to szkodliwe dla rybek, pozostaję pod urokiem pomysłu 🙂 Zresztą cały ten ślub zachwyca prostotą i naturalnością. Począwszy od uroczystości zaślubin, która odbyła się pod gołym niebem przy pięknej, słonecznej pogodzie, przez bukiet z róż, goździków i irysów (irysów w których jestem ostatnio zakochana), donice ze zwisającymi surfiniami zdobiące miejsce zaślubin, cudną pergolę własnoręcznie udekorowaną tkaniną i kwiatami, aż po przyjęcie w namiocie. Taki ślub byłby dla wielu osób spełnieniem marzeń 🙂 I ja, chociaż najbardziej kocham plażowe śluby, to następne na mojej liście NAJ, są właśnie śluby na świeżym powietrzu w rustykalno – vintage stylizacji.