Moja miłość do angielskich ślubów nigdy chyba nie przeminie! Uwielbiam ich styl, luz, nonszalancję i prostolinijność. A jednocześnie zachwyca mnie finezja i umiejętność łączenia stylów. Lekkość z jaką prezentują oni swoje pomysły na aranżacje i stylizacje jest godna najwyższego podziwu i uznania i wszystkim polecam to, jako wzór do naśladowania i inspiracji. Taki jest właśnie dzisiejszy ślub – trochę boho, trochę vintage, trochę DIY. Wszystkiego po trochu, z angielskim umiarem. Doprawione angielskim poczuciem humoru (zobacz tort w części 2 TU) i cudną kolorystyką. Zacznę od kolorów, które niesamowicie mnie zaskoczyły! Mandarynkowy odcień pomarańczu i delikatna, pastelowa brzoskwinia oraz chłodny, królewski kolor royal blue. Te kolory cudownie rozświetliły cała stylizację, której głównymi elementami były vintage dodatki – koronkowe serwetki, stare książki, stare drzwi (genialna dekoracja miejsca zaślubin!!!), oldschoolowe chusteczki do nosa, które goście mogli wziąć na otarcie łez radości 😉 Pomyślcie – mała rzecz, a cieszy! Czy wyobrażacie sobie postawienie najbardziej eleganckiego pojemnika, ale z papierowymi chustkami? Koszmar! A tu, wystarczyły materiałowe chustki, jeden zabawny napis i każdy z pewnością poczuł miłe ukucie w sercu 🙂 Ja z pewnością je poczułam, chociaż tylko widzę to na zdjęciach. Słodka i kobieca Panna Młoda wybrała stylizację z pogranicza retro i pin up i trzeba przyznać, że wyglądała znakomicie! Sukienka z uroczymi falbankami podkreśliła jej kobiecą figurę, a fryzura wyeksponowała łobuzerskie spojrzenie 😉 Fantastyczne dekoracje miejsca przyjęcia, które zobaczycie w drugiej części to w dużej mierze własna produkcja i mnóstwo kreatywności – książki, jako podstawki, świece zatopione w starych filiżankach czy menu wypisane na starych drzwiach. Cudna atmosfera! Zobacz koniecznie również część 2 TU.