Włochy są bardzo często wybieranym miejscem na ślub przez Brytyjczyków i Amerykanów. Nic dziwnego, piękny kraj, wspaniała architektura, świetne jedzenie i niezapomniane widoki oliwnych gajów, brzegów dwóch mórz. Nasi dzisiejsi bohaterowie wybrali północne Włochy na miejsce swoich zaślubin i wesela w najpiękniejszej porze roku – wiośnie. Dwie uroczystości zaślubin – oficjalna i formalna w urzędzie (zresztą przepięknym budynku) i druga w plenerze, na pięknym tarasie widokowym. Która uroczystość bardziej mi się podoba? 🙂 Pytanie retoryczne! Oczywiście ta w plenerze! Piękny krajobraz, ciepły wiatr znad morza, zgromadzeni dookoła goście. Przepiękne miejsce, aby powiedzieć sobie tak. Zauważcie, że jedynym kolorem w aranżacji ślubu były suknie druhen w trzech odcieniach fioletu. Panna Młoda postawiła na klasyczną złamaną biel. Jej stylizacja doskonale komponowała się z wiekową architekturą i naturalnymi kolorami krajobrazu. Przyjęcie w stylu garden party, to coś co lubimy bardzo! Każde nakrycie zostało ozdobione kilkoma gałązkami lawendy i rozmarynu, a na gości czekał różowy lizak 😉 Pięknie i z klasą. Nie ma co prawda rozbudowanej scenografii weselnej, którą bardzo lubię, ale przy takich krajobrazach i miejscu w którym odbywało się przyjęcie weselne, zbrodnią byłoby ich zasłanianie przez detale.