Poznawanie nowych fotografów ślubnych jest dla mnie zawsze odkrywaniem i niespodzianką. Nigdy nie wiem, jaki styl odnajdę w prezentowanym portfolio. Nigdy nie wiem, czy fotograf jest bardziej reportażystą czy reżyserem. Nigdy nie wiem czy mogę spodziewać się ostrych, namiętnych i emocjonalnych zdjęć, czy też całej gamy subtelnych uczuć, detali i niedopowiedzeń. Za to kocham swoją pracę przede wszystkim. Za odkrywanie pasji w pracy, która wg mnie jest misją. Z taką samą, jak zawsze ciekawością obejrzałam prezentację zdjęć debiutującego dziś na blogu MICHAŁA ZAJĄCA z Krakowa. Michał sam swój styl określa, jako reporterski. Nie ingeruje w sceny, które uwiecznia. I myślę, że to określenie doskonale określa jego wyjątkowe zdjęcia. A znalazłam wśród nich prawdziwe reporterskie perełki! Bardzo męski, dynamiczny styl fotografowania, który łączy w sobie wszystkie elementy dokumentacji, szczegółowej rejestracji biegu wydarzeń, ale przede wszystkim ulotne emocje, które niezależnie od tego czy są śmiechem, czy wzruszeniem, czy też zadumą i nostalgią, to zawsze są prawdziwe. Nad wieloma zdjęciami, które zobaczycie w prezentacji poniżej oraz na blogu fotografa TU zatrzymałam się na dłużej. Zauroczyła mnie niesamowita delikatność kadrów, które ukazują najbardziej intymne chwile podczas uroczystości zaślubin. Rozbawiły mnie zdjęcia gości, którzy swoimi aparatami robili konkurencję fotografowi 😉 Zachwyciły mnie niepozowane portrety Panien Młodych! Widać, że Michał ma praktykę w obcowaniu z kobietami! W końcu jest mężem i ojcem dwóch dziewczynek i wie, co jest dla nich najważniejsze 🙂 Wzruszyły mnie romantyczne plenery. Ale największe wrażenie zrobiły na mnie czarno-białe zdjęcia, które opowiadają historię tej osoby, chwili, dnia. Styl Michała poza tym, że jest reporterski jest bardzo wyważony i inteligenty, chociaż jego zdjęcia przepełnione są emocjami. Czasami są to tlące się uczucia, czasami wybuch feerii emocji. Zapraszam Was do obejrzenia prezentacji. A zdjęcie wykonane w trakcie przygotowań z odbitymi na chusteczce ustami – MISTRZOSTWO!
Michał Zając – Kiedyś chciałem zostać astronomem, fascynowały mnie odległe, tajemnicze światy. Kiedy się zorientowałem, że w astronomii jest więcej matematyki niż romantyzmu przeszło mi. Potem miałem być muzykiem rockowym. Ba, chyba nawet nim trochę byłem. Komponowanie, próby, koncerty, piwo… (w sumie fajne to czasy były). Niestety, granie na gitarze szło mi dużo lepiej niż wpasowywanie się w rolę rockmana. Za mało niegrzeczny byłem. Na studiach muzykowanie mi przeszło. Skończyłem handel zagraniczny ale zamarzyła mi się praca w marketingu i reklamie. Chciałem coś tworzyć, coś kreować. No i w pewnym sensie marzenia się spełniły – dostałem pracę w marketingu. W międzyczasie urodziły mi się dwie córki (oczywiście nieco wcześniej się ożeniłem) a w międzyczasie międzyczasu odkryłem fotografię. Szczerze mówiąc zostałem w nią podstępnie wciągnięty. Podstępnie i definitywnie. Pewnego dnia zrozumiałem, że fotografia daje mi to czego w życiu szukałem. Odrobinę romantyzmu, mnóstwo emocji i wielką radość tworzenia. Przestałem pracować… Fotografuję.