Rzadko zdarzają się takie śluby. Bardzo stylowe, ale surowe. Z minimalną ilością kolorów (kolor jest w zasadzie tylko akcentem na tym ślubie), bardzo klasyczne, tradycyjne, a z drugiej strony nowoczesne! Bo ten ślub odbył się nie w pięknej katedrze, ale na dachu! W tle nie widać monumentalnych, kościelnych kolumn, a drapacze chmur. Panna Młoda w klasycznej, bardzo zmysłowej sukni. Dyskretna biżuteria i złote buty. Prawdziwy nowojorski szyk! Druhny w czarnych sukienkach (o różnych fasonach), ale w takich samych, seksownych szpilach z odsłoniętymi palcami. Jedynym akcentem kolorystycznym była zieleń liści w bukietach oraz zimny odcień błękitu na kilku elementach papeterii. Nowy Jork został szczególnie uhonorowany podczas tego ślubu, ponieważ kilka budowli charakterystycznych dla miasta, znalazło się w formie grafiki na kartach menu. Ascetyczne miejsce przyjęcia, zostało dodatkowo podkreślone śnieżną bielą balonów, które były jedyną dekoracją. Minimalizm w najlepszym wydaniu!