Przeszukiwanie tagu fotografia ślubna

5/5 PREZENTACJA – Karina Falińska

by środa, 13 marca, 2013



O tym, że mamy zdolnych i kreatywnych fotografów ślubnych w Polsce wiedziałam od dawna. Ale, znowu zostałam zaskoczona! Tym razem za sprawą zdjęć KARINY FALIŃSKIEJ, którą chciałabym dziś Wam przedstawić na blogu oraz zaprezentować jej nieprzeciętne i wyjątkowe realizacje. Niesamowita kreatywność Kariny ujawnia się w jej sesjach plenerowych, które są dla niej wyzwaniem, przemyślaną koncepcją, sztuką z aktorami, rekwizytami i scenariuszem. Niezwykłe przywiązanie do detali i szczegółów sprawiają, że jej sesje stylizowane to prawdziwe perełki! Nie mogłam oderwać przez dłuższą chwilę oczu od wielu zdjęć, które zobaczycie poniżej! Przepięknie skomponowane, przemyślane, wyraziste zachwycają, bawią, wzruszają i zaskakują! KARINA FALIŃSKA nie boi się odważnych i kontrowersyjnych pomysłów, które z pełną pasją realizuje z równie szalonymi i odważnymi Nowożeńcami! I to jest fantastyczne! Zarówno w Parach, które są fotografowane, jak i w fotografce, że realizują swoją wizję, nie bacząc na to co ludzie powiedzą! Tak rodzą się nowe trendy! Spójrzcie na zdjęcia stylizowane na znane wszystkim bajki – Alicję w Krainie Czarów czy Śpiącą Królewną i siedmiu krasnoludków oraz sesję z camperem w tle. Jest w nich coś niegrzecznego, przekornego, innego. Uwielbiam to w ślubnych realizacjach! Ale w portfolio Kariny znajdziecie również nostalgiczne, romantyczne i przepełnione uczuciami tradycyjne sesje. To wielki talent połączyć tak różnorodne style, pomysły i stylizacje. Śmiem twierdzić, że potrzeba do tego czegoś więcej, niż najlepszego sprzętu fotograficznego. Potrzebna jest ogromna wrażliwość, otwartość i kreatywność. I KARINA FALIŃSKA wg mnie to ma. Pasja tworzenia, ogromne ładunki emocji, nostalgiczne spojrzenia, szalone pomysły – znajdziecie to wszystko w portfolio Kariny.

Karina – Mogłabym długo opowiadać o tym co robię: fotografia – to dla mnie temat rzeka. Zresztą chyba zawsze tak jest, jeśli robi się to co się kocha. W moim przypadku właśnie tak jest. Bez dwóch zdań, jestem szczęściarą, bo udało mi się znaleźć sposób na życie, dzięki któremu jestem spełniona. Fotografia ślubna daje mi radość, jest moją odskocznią od codzienności. To mój własny świat, kreowany z młodą parą podczas ustalania scenariuszy sesji plenerowych. Kocham ludzi i uwielbiam ich fotografować! Staram się by zdjęcia były niepowtarzalne, by oprócz dokumentowania przebiegu ślubu, przekazywały coś więcej. Fotografia musi być magiczna, by urzec naszą duszę i zapaść w naszej pamięci. Ta magia tkwi szczegółach i detalach. Czasem jedne ulotne spojrzenia może być cenniejsze niż tysiąc gestów.

Osobnym tematem są zdjęcia plenerowe – to mój żywioł. Każdy plener jest dopracowany i indywidualnie uzgadniany z młodą parą. Często wykonuję sesje plenerowe stylizowane, opowiadające jakąś historię. Często inspirują mnie pasje par, które do mnie trafiają, ich ulubione filmy i kawałki muzyczne… to świetne scenariusze do zdjęć. To sprawia, że moje zdjęcia są nietypowe, często kontrowersyjne. Pokazują młodą parę w niestereotypowy sposób – pełen emocji, namiętności, przeradzającej się czasem w strach, ale też bywają zabawne, bajkowo kolorowe… Cóż, uwielbiam oryginalność i niepowtarzalność. Jak kiedyś powiedział jeden z moich ulubionych fotografików Duane Michals: Myślę, że fotografie powinny prowokować i nie pokazywać tego co jest już znane. Nie wymaga ani wielkiej siły ani magii odtworzenie czyjejś twarzy na zdjęciu. Magią jest postrzeganie ludzi w zupełnie nowy sposób.  To moje motto, które przyświeca mi od początku przygody z fotografią (nigdy nie uważałam jej za pracę a raczej intrygującą mnie podróż, która zabiera mnie w coraz odleglejsze i znakomitsze pomysły uśpione w mojej głowie).

Staram się w zdjęciach ślubnych pokazywać wnętrza ludzi, bo zdjęcia plenerowe nie muszą być typowe. Mogą przemawiać i pobudzać fantazję do myślenia. Każda sesja to nowe wyzwanie, któremu staram się sprostać najlepiej jak tylko potrafię – to taka moja wewnętrzna poprzeczka, którą nakładają mi kolejne młode pary. Za każdym razem odkrywam coś nowego, nie powielam – idę naprzód. Dla par, które mi zaufały, ale też nieskromnie się przyznając – dla własnej potrzeby i ambicji:-)

zdjęcia: KARINA FALIŃSKA
Tagi: Kategoria: BOARDS BOOK 0

4/5 PREZENTACJA – Michał Zając

by poniedziałek, 11 marca, 2013



Poznawanie nowych fotografów ślubnych jest dla mnie zawsze odkrywaniem i niespodzianką. Nigdy nie wiem, jaki styl odnajdę w prezentowanym portfolio. Nigdy nie wiem, czy fotograf jest bardziej reportażystą czy reżyserem. Nigdy  nie wiem czy mogę spodziewać się ostrych, namiętnych i emocjonalnych zdjęć, czy też całej gamy subtelnych uczuć, detali i niedopowiedzeń. Za to kocham swoją pracę przede wszystkim. Za odkrywanie pasji w pracy, która wg mnie jest misją. Z taką samą, jak zawsze ciekawością obejrzałam prezentację zdjęć debiutującego dziś na blogu MICHAŁA ZAJĄCA z Krakowa. Michał sam swój styl określa, jako reporterski. Nie ingeruje w sceny, które uwiecznia. I myślę, że to określenie doskonale określa jego wyjątkowe zdjęcia. A znalazłam wśród nich prawdziwe reporterskie perełki! Bardzo męski, dynamiczny styl fotografowania, który łączy w sobie wszystkie elementy dokumentacji, szczegółowej rejestracji biegu wydarzeń, ale przede wszystkim ulotne emocje, które niezależnie od tego czy są śmiechem, czy wzruszeniem, czy też zadumą i nostalgią, to zawsze są prawdziwe. Nad wieloma zdjęciami, które zobaczycie w prezentacji poniżej oraz na blogu fotografa TU zatrzymałam się na dłużej. Zauroczyła mnie niesamowita delikatność kadrów, które ukazują najbardziej intymne chwile podczas uroczystości zaślubin. Rozbawiły mnie zdjęcia gości, którzy swoimi aparatami robili konkurencję fotografowi 😉 Zachwyciły mnie niepozowane portrety Panien Młodych! Widać, że Michał ma praktykę w obcowaniu z kobietami! W końcu jest mężem i ojcem dwóch dziewczynek i wie, co jest dla nich najważniejsze 🙂 Wzruszyły mnie romantyczne plenery. Ale największe wrażenie zrobiły na mnie czarno-białe zdjęcia, które opowiadają historię tej osoby, chwili, dnia. Styl Michała poza tym, że jest reporterski jest bardzo wyważony i inteligenty, chociaż jego zdjęcia przepełnione są emocjami. Czasami są to tlące się uczucia, czasami wybuch feerii emocji. Zapraszam Was do obejrzenia prezentacji. A zdjęcie wykonane w trakcie przygotowań z odbitymi na chusteczce ustami – MISTRZOSTWO!

Michał Zając – Kiedyś chciałem zostać astronomem, fascynowały mnie odległe, tajemnicze światy. Kiedy się zorientowałem, że w astronomii jest więcej matematyki niż romantyzmu przeszło mi. Potem miałem być muzykiem rockowym. Ba, chyba nawet nim trochę byłem. Komponowanie, próby, koncerty, piwo… (w sumie fajne to czasy były). Niestety, granie na gitarze szło mi dużo lepiej niż wpasowywanie się w rolę rockmana. Za mało niegrzeczny byłem. Na studiach muzykowanie mi przeszło. Skończyłem handel zagraniczny ale zamarzyła mi się praca w marketingu i reklamie. Chciałem coś tworzyć, coś kreować. No i w pewnym sensie marzenia się spełniły – dostałem pracę w marketingu. W międzyczasie urodziły mi się dwie córki (oczywiście nieco wcześniej się ożeniłem) a w międzyczasie międzyczasu odkryłem fotografię. Szczerze mówiąc zostałem w nią podstępnie wciągnięty. Podstępnie i definitywnie. Pewnego dnia zrozumiałem, że fotografia daje mi to czego w życiu szukałem. Odrobinę romantyzmu, mnóstwo emocji i wielką radość tworzenia. Przestałem pracować… Fotografuję.

zdjęcia: MICHAŁ ZAJĄC
Tagi: Kategoria: BOARDS BOOK 0