Myślałam, że vintage jest moim absolutnie ukochanym stylem, który zawsze będzie moim numerem 1. A ostatnio coraz bardziej skłaniam się kierunku stylizacji boho. Bardziej szalonych, mniej zobowiązujących, w pięknych, brudnych kolorach. Ślub, który chciałam Wam teraz pokazać jest w każdym calu kwintesencją boho. Wszystko, co znajdziecie w reportażu zostało idealnie dobrane, przemyślane i tworzy razem niesamowitą inscenizację, którą można śmiałoby przenieść w lata 70. XX wieku. Muszę zacząć od sukni ślubnej. Miłośniczki mody ślubnej rozpoznają w tej sukni, ogromne hafty, którymi zachwycam się od zeszłego sezonu, a które pokazałam Wam niedawno w najnowszej kolekcji Oscara de la Renta (zobacz TU). Na głowie wianek z polnych kwiatów – MIODZIO! Duża biżuteria i seksowny szaliczek z futra. Wielokolorowy i wielogatunkowy bukiet, głównie z ogrodowych kwiatów – peonii, róż i jaskrów. Przepiękne detale – szklane wazoniki, słoiczki, pucharki, papeteria sprawiająca wrażenie, jak sprzed pół wieku. Miejsce przyjęcia to SMOGG SHOPPE w Los Angeles – modne, eko miejsce na mapie Kalifornii. Mam nadzieję, że przyszłe polskie PM pokochają boho, tak jak pokochały vintage.
6/9 Glamorouse
Kto by pomyślał, że w Szwecji kojarzącej się z IKEA, minimalizmem, surowym klimatem, ogólną pro-ekologicznością, mógł się odbyć tak imponujący, bardzo glamour ślub w pastelowych kolorach?! Żeby dodać całość jeszcze więcej niezwykłości, to Panna Młoda koordynowała przygotowania do ślubu w… słonecznym Miami 🙂 Jaki był efekt jej przygotowań i pomysłów? Oceńcie sami! Dla mnie to jeden z najpiękniejszych ślubów, które widziałam! Przepiękna Panna Młoda – idealnie dobrana, seksowna suknia (Tara Keely), włosy ułożone w stylu hollywoodzkich gwiazd z lat 40., ciężki, ogromny naszyjnik, który podkreślał nienaganny dekolt, oraz buty swoim zdobieniem nawiązujące do biżuterii (Jimmy Choo). Przepiękne dekoracje w stylu vintage, pudrowe kolory kwiatów, pióra, a nawet wieniec dla cudnego labradora!
zdjęcia: ALICIA SWEDENBORG
6/10 Koreańsko – angielska baśń
Czy w romantycznej, deszczowej i pachnącej różami oraz lawendą Anglii może odbyć się ślub, jak z bajki? Może! Żeby dodać całej historii magii, to księżniczka ze ślubnej bajki pochodzi z Korei. Uwielbiam multikulturowe śluby i mam nadzieję, że będę pokazywać Wam ich coraz więcej na blogu. Ten ślub łączy ze sobą dwie, jakże odległe kultury – dystyngowaną angielską i barwną, bardzo konserwatywną koreańską? Jak to się udało? Wyśmienicie. Bo tam, gdzie jest miłość, wszystko się udaje! To slogan, ale taka jest prawda. Zobaczcie sami – pudrowe róże, delikatne odcienie ecru, delikatne róże, a jednocześnie zabawne wycinanki koreańskie, które ozdobiły ramki z nazwami stołów i rozpiską gości. Część gości z Korei była w tradycyjnych strojach, co fantastycznie kontrastowało z typowym angielskim dworem i wystrojem.