Oszalałam jak zobaczyłam ten ślub! Jest po prostu NIESAMOWITY! Każdy jego element jest perfekcyjnie dopracowany! Ale co się dziwić 🙂 Najstarsze Czytelniczki mojego bloga, doskonale widzą, że mam swoją teorię na temat Panien Młodych azjatyckiego pochodzenia. Uważam, że mają one niesamowite wyczucie stylu, a ich śluby są zawsze wyważoną kwintesencją każdego detalu. Jestem pełna podziwu dla spójności tej realizacji. Panna Młoda w słynnej i kultowej już sukni Hayley Paige wyglądała zabójczo! Ponieważ suknia jest tak bardzo charakterystyczna, Panna Młoda zrezygnowała z innych dodatków w stylizacji. Mogłoby się wydawać, że to zubożyło look. Nic bardziej mylnego! Dzięki rezygnacji z biżuterii, stylizacja stała się prosta, a jednocześnie szalenie wyrafinowana. Dodatkowo podkreślił to bukiet w nietypowych kolorach. W ogóle paleta kolorów na tym ślubie zadziwia i zachwyca. Suknia jest w odcieniach pasteli, ale nie znajdziecie ich nigdzie indziej (poza suknią świadkowej), ponieważ reszta kolorów to spalone słońcem kolory ziemi, beże i brązy. Co jest dość ciekawym wyborem, ponieważ ślub odbył się w słonecznej Kalifornii. Zamiast kwiatów w dekoracjach miejsca zaślubin i przyjęcia znalazły się cudowne, pierzaste trawy, które umieszczono w szklanych gąsiorach. Kontrast kształtów nadał im lekkości. Czyż nie wygląda to wspaniale? Ja nie mogę wyjść z podziwu! Na stołach weselnych obok wspomnianych traw w szklanych baniakach, znalazła się urocza papeteria oraz złote podtalarze i sztućce, które dodały elegancji aranżacji stołów. Jak Wam się podoba miejsce w którym odbyło się przyjęcie? Nie można oderwać wzroku, prawda? Zwieńczeniem tej niesamowitej realizacji jest pięknie wyeksponowany tort (naked cake) oraz przygotowane do pieczenia pizze (czy ktoś z Was słyszał o polskim weselu, gdzie serwowano pizze? ja jeszcze nie :-)).
1/5 Magicznie!
Och, co to był za ślub! Jaka klasa! MAGIA w najczystszej postaci! Cudowny, skromny, dopracowany ślub z dalekiej Nowej Zelandii. Nie mogę przestać zachwycać się konwencją i aranżacją tej realizacji. Z jednej strony bardzo romantyczna, choć w stonowanej kolorystyce aranżacja, z drugiej surowa przestrzeń, górzysty krajobraz i… helikopter, który zabrał Młodą Parę na sesję plenerową. Przyjęcie weselne, które odbyło się w kamiennej, zaadaptowanej stodole udekorowano w naturalnych kolorach. Nie zabrakło drewna, a kwiaty i rośliny były wyłącznie w kolorach białym i zielonym. Ta konsekwencja w zachowaniu jednolitej palety barw sprawiła, że całość wydaje się być niewiarygodnie lekka i świeża. Przepiękne dodatki w postaci lnianych serwetek, ręcznie malowanej papeterii czy naked cake ozdobiony figami i jeżynami dopełnił tę eteryczną aranżację. Bardzo podobają mi się zwisające nad stołami dekoracje z pęków roślin i ziół zawieszone na sznurkach rozciągniętych pod sufitem. A co powiecie na sam budynek w którym odbyło się wesele? Czyż nie jest to przepiękne miejsce? Kamienne mury, blaszany dach i drewniana konstrukcja. Cudownie prosty i skromny budynek, który dzięki kilku dekoracjom zyskał blask. Warto wspomnieć również o fantastycznej stylizacji Panny Młodej – prosta sukienka z koronkowymi plecami, długi welon (takie połączenie zawsze doskonale się sprawdza) i duży, rozłożysty bukiet z białych kwiatów, z długimi powiewającymi wstążkami. Klasa sama w sobie! Warto brać przykład z takich stylizacji i łączyć ze sobą prostotę z wyrafinowaniem.