Witam Was w ten piękny, słoneczny, świąteczny poniedziałek! Mam nadzieję, że święta minęły Wam radośnie i rodzinnie. Pierwsze promienie słońca zachęciły mnie dziś do wędrówek po okolicy. Wszystko budzi się do życia. Zaczyna zielenić! Widziałam dziś fiołki i stokrotki. Zwierzęta budzą się do życia. I pomyślałam, że ten ślub będzie fantastycznym początkiem tygodnia. Uroczy, rustykalny, bardzo dopracowany, łączący elegancję stylizacji Pary Młodej ze swojskimi dekoracjami. Czyli to, co lubimy najbardziej! Przepiękna Panna Młoda, śliwkowe szpilki od Prady, hiszpański Pan Młody w trampkach i ogrodowe kwiaty. Wy doskonale wiecie, że ja kocham takie stylizacje! A miejsce przyjęcia? Brak słów! Powiedzcie mi, czy w Polsce nie ma stodół, które można by zaadaptować na przyjęcia weselne? Ja nie mogę tego pojąć, dlaczego nie ma takich obiektów. Zachwycające dekoracje prosto z ogrodu i sadu. Kwiaty, rośliny, zboża i jabłka. Przepiękne kosze wypełnione soczystymi jabłkami do których doczepione zostały winietki. Moje ukochane dodatki z recyclingu – stare okno na którym wypisano serwowane napoje, drewniane drogowskazy i urocze słoikowo – butelkowe dekoracje z kwiatami. TO KOCHAM!
4/8 Popadnę w obłęd!
I Jose Villa raz jeszcze. Tym razem bardzo glamour i stylish Para. Suknia od Oscara de la Renta, cudowne granatowe detale oraz romantyczne i tajemnicze otoczenie. Jose zrealizował tę sesję (podobnie, jak inne) wg schematu, który opisuje w swoim poradniku dla fotografików (nasza recenzja książki TU). Dbałość o detale, dyskretna reżyseria, ujęcie wszystkich akcentów na zdjęciach. Wyobrażam sobie, że Jose musi mieć niesamowity kontakt z ludźmi, ponieważ większa część społeczeństwa jednak krępuje się obiektywu aparatu, a na jego zdjęciach ludzie wyglądają niczym zawodowi modele z magazynów mody. Villa po raz kolejny udowadnia, na czym polega siła jego stylu. Słowa są zbędne. Ten reportaż mówi sam za siebie. ZNIEWALAJĄCY!