Jeśli wydaje Ci się, że Twój ślub będzie zaplanowany od A do Z, bez wpadek, nieprzewidzianych zdarzeń, szokujących niespodzianek i, że wszystko odbędzie się zgodnie z harmonogramem, planem i dziesięciorgiem przykazań, to masz rację! WYDAJE CI SIĘ!
Śluby Babylon Imogen Edwards-Jones i anonimowego autora – pracownika agencji ślubnej – powinni przeczytać wszyscy. Jedni ku przestrodze. Inni ku pokrzepieniu serc. A wszyscy, by pośmiać się do łez Kiedy zaczęłam czytać Ślubny Babylon zastanowiłam się przez chwilę, co mężczyzna może wiedzieć o ślubach, bohaterem jest bowiem londyński wedding planner pracujący w agencji Penrose. Kiedy okazało się, że właścicielem firmy jest gej Bernard uspokoiłam się nieco, bo wiedziałam, że o poziom estetyczny przygotowywanych ślubów i wesel mogę być już spokojna. I nie pomyliłam się. Realizacje Penrose są przepiękne, wymuskane, dopracowane w najmniejszych detalach i bardzo drogie! Ptaszki śpiewają, motylki fruwają, Panny Młode w zniewalających sukniach suną niczym nimfy do ołtarza i wierzą święcie, że Pan Młody, tak samo, jak ona widzi różnicę pomiędzy brzoskwiniowymi i morelowymi różami. A za kulisami tego wydarzenia/przedstawienia/show/cyrku/uroczystości (wybierz właściwą wg Ciebie odpowiedź) kryją się… pomysły, niczym z disney’owskiego horroru, nieustająca rywalizacja pomiędzy Pannami Młodymi, walka o ilość gości i wysokość budżetu.
Co konsultanci ślubni myślą o swoich klientach? Ile pieniędzy można wydać na toalety? Kim są Nowa Forsa, Stara Forsa, Zero Forsy? Kto wyznaczył modę na bajkowe śluby? Co to jest depresja poślubna? Czy dopasowywanie koloru sukienek druhen pod kolor serwetek to jeszcze dbałość o detale, już ekstrawagancja, czy po prostu upierdliwa pedantyczność? I dlaczego karocy nie ozdabia się piórami, a kwiaty stoją w wazonach bez wody? Tego wszystkiego dowiecie się ze Ślubnego Babylonu!
Książka jest kapitalnie napisana i po mistrzowsku przetłumaczona. Ilość użytych przekleństw jest całkowicie satysfakcjonująca (pamiętajcie, że osoby z branży nie klną przy Was, nie dlatego, że nie mają powodów, ale dlatego, że nie wypada) 😉 Czyta się jednym tchem i nie raz trzeba ocierać łzy lub trzymać się za brzuch z powodu ataków śmiechu Jest dowodem na myśl uknutą przez jedną z moich ulubionych polskich wedding plannerek, że jest pewien typ kobiet, który urodził się po to, aby wyjść za mąż. I bynajmniej mąż, wcale nie jest najważniejszy 😉
Ogromną zaletą książki jest również jej walor poznawczo-edukacyjny. Pracownicy branży ślubnej mogą sporo dowiedzieć się o funkcjonowaniu rynku, a także zaczerpnąć mnóstwo pomysłów na rozwój swojej firmy.
Polecam wszystkim związanym z branżą ślubną. I tym, którzy dopiero szykują się do ślubu, aby zobaczyć, co ich czeka i jak nie narazić się ludziom z branży na doliczenie 20% za straty moralne. I tym, którzy są już po ślubie, aby mogli skonfrontować swoje doświadczenia z opisanymi w książce. I tym, którzy stawiają pierwsze kroki w branży ślubnej, aby uświadomili sobie, co ich czeka i, że telefony o 4 nad ranem od rozhisteryzowanej Panny Młodej z pytaniem o lawendowe lub różowe róże, nie są niczym niezwykłym. I tym, którzy pracują w ślubach od lat, aby przekonać się, że inni wcale nie mają lepiej 😉
Książkę możecie zamówić przez internet klikając na KSIĘGARNIA INTERNETOWA PASCAL.
* * *
A jeszcze dziś zapraszam Was do odwiedzenia bloga, bo będzie konkurs w którym do wygrania będą książki Ślubny Babylon.
Bądźcie z nami późnym popołudniem!