Marta i Christoph III

by środa, 21 października, 2009



Przyjęcie weselne, odbyło się w Restauracji MoonSfera znajdującej się nowoczesnym kompleksie Centrum Olimpijskiego w Warszawie. Nowoczesny budynek doskonale harmonizował z całą nowoczesną stylizacją ślubu. MoonSfera słynie z bardzo dobrej kuchni i profesjonalnej obsługi.

Marta: Na sali przywitano nas radośnie i głośno. Chleb i sól… Szampan wypity, kieliszki stłuczone, a tu kolejna niespodzianka. Mój Tata przejmuje mikrofon i mówi: Martusiu, Krzysiu… mamy dla Was jeszcze coś … Coś na waszą nową drogę życia – jest to obraz dobrej rodziny… Podchodzi do stelaża i ściąga płótno… a tam przepiękny, wielki olejny obraz, na którym jestem namalowana ja, Chris, nasz synek i NASZ KOT!  (Autorstwa Elwiry Burskiej).

105

Swój pierwszy taniec Marta i Chris, jak można się było spodziewać nie wykonali do tradycyjnych melodii, znanych z innych wesel, ale do piosenki Black Eyed Peas Dont phunk with my heart. Drugi pierwszy taniec – walc angielski  zatańczyli w rytm Fascination.

108 111

112 113

Marta: Rozpoczęła się zabawa… i co mnie zaskoczyło, od samego początku parkiet był PEŁEN ludzi… i tak było już do końca… zabawa była przednia… DJ Coolmen naprawdę spisał się na medal, grał dobrą muzykę i wspaniale dobierał utwory do zabawy.

115 117

Marta: A po jedzeniu… zaczęło się… najpierw mój toast i podziękowanie dla mojego męża… i wierzcie mi lub nie… ale w momencie, kiedy dziękowaliśmy sobie nawzajem ludzie naokoło płakali i mówili, że jesteśmy najcudowniejszą parą i najbardziej dobraną, jaką znają… a mój mąż… dobrze, że mamy video ze ślubu… bo jedyne, co pamiętam, kiedy on dziękował mnie.. to to, że mówił, że jestem najpiękniejsza na świecie i że dzisiaj w dniu ślubu wyglądałam tak, że dech w piersiach zapierało… no i … cały czas trzymałam go za rękę… bo trząsł się i łzy mu napływały do oczu… Podziękowania dla Rodziców… cały czas płakałam… moi Rodzice też… mój list do Rodziców był dość długi… i osobisty… płakałam cały czas ale, … przeczytałam cały – widziałam, że moja Mama i mój Tato byli przeszczęśliwi… i też płakali… zresztą to samo z Teściami.

Marta i Chris dla swoich gości przygotowali jeszcze jedną wyjątkową niespodziankę – pokaz barmański FLAIR FACTORY, przygotowany przez uczestników pierwszej edycji programu Mam Talent.

Marta: Muszę powiedzieć, że chłopaki byli niesamowici… wszyscy krzyczeli, bili brawa- zabawa była PRZE przednia! A po 15 -minutowym show, chłopcy postanowili nauczyć mnie, Chrisa i jedną druhnę flairowania. Naszym gościom niesamowicie się to podobało, byli głośni, krzyczeli, gwizdali i ogólnie wydawali wszystkie możliwe okrzyki radości na cześć FLAIR FACTORY!

114

Marta: Ślub to jedyny taki dzień w życiu i starajcie się naprawdę w pełni go przeżyć!

Na zakończenie jeszcze parę słów o zdjęciach. Tak naprawdę po ślubie, są one najcenniejszą pamiątką. Przywołują wspomnienia, oddają klimat, pobudzają emocje. Fotografie, które dla Marty i Chrisa, wykonała ANNA KALINA CIESIELSKA są nieziemskie! Fotografka jest członkiem AGWPJA (The Artistic Guild Of The Wedding Photojournalist Association) międzynarodowego stowarzyszenia fotografów, dla których fotografia ślubna to budowanie reportażu za pomocą najbardziej wyrazistych środków: światła i emocji. Podziwiam jej prace od dość dawna i każdy jej ślubny reportaż to inna opowieść, chociaż ciągle na ten sam temat. Zapewne, dlatego jej zdjęcia wywołują takie wrażenie.

zdjęcia: ANNA KALINA CIESIELSKA/KALINA-STUDIO

* * *

Chcesz, aby Twój ślub został tak samo zaprezentowany? Jak to zrobić? Sprawdź tutaj ZGŁOŚCIE SIĘ!

Tagi: , Kategoria: WASZE ŚLUBY 0
1 odpowiedź
  • Paula
    21 października, 2009

    Takie wesele mi się marzy. W nowoczesnym stylu, bez zabaw oczepinowych, za to z przednią zabawą gości, wzruszające i ciepłe.
    Świetny wybór restauracji, wygląda super. Piękna, ciepła opowieść, niesamowite wrażenie. Przy opisie toastów i ja miałam ściśnięte gardło.
    Wiem, że Marta miała problemy z załatwieniem Flair Factory na wesele ale jak widać wysiłek się opłacił.
    Zgadzam się z autorką artykuły, że zdjęcia Kaliny to za każdym razem piękna historia, ale opowiedziana inaczej, bo nie ma dwóch takich samych par. Brawa za zdjęcia i jeszcze raz gratulacje tej zwariowanej parze!