To, że mam słabość do Nowego Jorku wiedzą wszyscy! To, że kocham to miasto, chociaż jestem mentalnie całkowicie wieśniakiem (piszę to słowo z całkowitym szacunkiem!), też wie większość 😉 I dlatego ze ogromną przyjemnością pokazuję, kolejną realizację z NJ. Połączenie nonszalancji i dyskretnej elegancji. Mnóstwo słodkich detali, ale i pazur, którego poszukuję zawsze oglądając śluby. Wyjątkowy eklektyzm – mamy tu i vintage, i zabawne, wesołomiasteczkowe akcenty (chorągiewki na kartach menu), i piękne kwiaty, i mnóstwo drobiazgów, które zachwycają! Po prostu nowojorski szyk!