Zastanawiałam się dziś nad jedną rzeczą. W Polsce 99% ślubów i wesele zaplanowane jest na popołudnie, wieczór, całą noc, aż do świtu. Niewiele jest przyjęć, które zaplanowane są np.: do północy. Natomiast w USA czy Anglii przyjęcia weselne są najczęściej do późnych godzin wieczornych. Całonocne wesela są rzadkością. Wiem, że w Polsce jest taka tradycja, ale wiem też, że dla wielu osób całonocna zabawa jest męcząca. Całonocne wesele determinuje również jeszcze jedną rzecz, o której przygotowujący się do ślubu Narzeczeni, nie zawsze wiedzą. Chodzi mianowicie o godzinę ślubu. Jeśli planujecie ślub o 13 lub 14, a zaraz po nim wesele, to zakładając, że goście usiądą do stołów ok. godziny 16, to o 21, szczególnie w gorący, letni dzień połowa z biesiadników będzie już zmęczona. Z drugiej strony, jeśli planujecie ślub o 18 lub 19, to pierwsze danie podane na weselu zostanie ok. 21 i około północy ludzie będą śpiący. Każdy kto ma ślub za sobą, lub ustala datę ceremonii, wie, że godziny od 15 do 18 są najbardziej pożądane. Jeśli natomiast zrezygnujecie z całonocnego wesela, to możecie ustalić wcześniejszą godzinę ślubu, przyjęcie w mniej formalnym miejscu i inaczej rozłożyć koszty. Skąd te moje przemyślenia? Ano przez dzisiejszy, pierwszy ślub. Uroczy, kolorowy, na świeżym powietrzu. I trwający do północy. Co sądzicie o takim rozwiązaniu?