Nie wiem, jak to jest. Czy gust się zmienia, czy nie. Mnie niezmiennie, nieustająco i zawsze zachwycają romantyczne stylizacje 🙂 I oczywiście Panny Młode o azjatyckim pochodzeniu, bo, jak wiadomo powszechnie mam na ich temat pewną teorię 😉 Teorię, która po raz kolejny znajduje swoje potwierdzenie. Tym razem jest to uroczy ślub, wśród zieleni w środku miasta. Czy wyobrażacie sobie w Polsce ślub w parku? Nie słyszałam o takich przypadkach, poza ceremoniami cywilnymi w Parku Łazienkowskim w Warszawie i ogrodzie botanicznym. Skąd ten róż? Jak zwykle przede wszystkim z pięknych kwiatów – angielskie róże, hortensje, a nawet dalie o pięknym odcieniu amarantu. Aby nieco przełamać tę słodycz różu, na stole znalazły się detale w kolorze delikatnego błękitu, który świetnie stonował aranżacje kwiatowe. Zwracam również uwagę na kolor garnitury Pana Młodego – szarość zawsze tworzy idealny duet z różem! Piękna papeteria, słodki odcień brzoskwini sukienek druhen oraz urocze maleńkie mleczniki zawieszone na kandelabrach nadały całości niepowtarzalny charakter. KOCHAM RÓŻ!