Nic na to nie poradzę, że jestem wieśniakiem. Kocham wiejskie powietrze, trawkę, łany zbóż, krowy, konie, ptactwo hodowlane. Kocham zapach siana, ziemi po deszczu, kwiatów w ogrodzie. Kocham bzyczące i natrętne pszczoły latające łapczywie wokół kolorowych kwiatów. I nie dziwne, że kocham też takie śluby, miejsca i stylizacje. Każdy detal na tym ślubie to perełka. Począwszy od buteleczek z miodem, jako prezenciki dla gości, lizaków służących, jako winietki, pięknych, pastelowych dalii i peonii, aż po stylizacje druhen. Kolorowe, pastelowe sukienki, boskie krawaty w patchworkowe wzory i piękne dekoracje miejsca zaślubin. Na szczególną uwagę zasługuje miejsce w którym odbył ślub – zostało ozdobione nie tylko kwiatami, ale przede wszystkim ogromną płachtą naturalnego, lnianego materiału. Smagana na wietrze tkanina musiała cudownie wyglądać! Uwielbiam detale w postaci rameczek z menu, instrukcjami i podziękowaniami dla gości. A Wy lubcie taki styl?