Przeszukiwanie tagu BRIDELLE

BRIDELLE FASHION coming soon…

by niedziela, 25 marca, 2018



Backstage sesji Bohemian Desert dla magazynu Bridelle Fashion

Co to był za dzień!

Zaczął się o 5 nad ranem, chociaż przygotowania do tej realizacji trwały kilka tygodni. Po latach spędzonych na planach sesji stylizowanych, nadszedł czas na nowe wyzwania i nowe doświadczenia. I jak zwykle to bywa, propozycja nadeszła niespodziewanie 🙂 Realizacja fashion. Stylizacje z sukniami od wyjątkowych projektantów. To jest to! Przyjęłam propozycję bez wahania i wraz z moim niezawodnym teamem zaczęliśmy burzę mózgów.

Zdecydowałam się na moją ukochaną stylistykę lat 70. XX wieku połączoną z najmodniejszym w tym sezonie motywem bohemian desert. Wyszło pięknie! Cudowna ekipa Soho Boho przygotowała nostalgiczną scenografię, a osiem sukienek od moich ulubionych projektantów i marek, królowało podczas realizacji, którą zatytułowałam Wild Melancholy. Mieliśmy ogromną przyjemność i zaszczyt zaprosić do realizacji: Gosię Baczyńską, Violę Piekut, Sylwię Kopczyńską, Sylwię Romaniuk, Gosię Motas, Bizuu, Warsaw Poem, Tomaotomo, Loft37 z marką Yes I do, Menbur Polska, Bourne, Bling Bling Bride, Kleinfeld Bridal.

Poza piękną scenografią, sukniami, butami, biżuterią i dodatkami do włosów, w realizacji wykorzystałam fenomenalną kaligrafię wykonaną przez genialną Sabinę z WHITE LETTERS oraz cudowne, ręcznie farbowane naturalnymi barwnikami jedwabne wstążki od SEPTEMBER ATELIER.

Całą realizację zobaczycie w specjalnym wydaniu magazynu online, który ukaże się w kwietniu.

Obłędne makijaże wykonała najlepsza Koleta Gabrysiak. Cuda z włosami wyczyniał mistrz Jarosław Pęczek. Filmowy backstage wykonał Tomek z FilmLove, a zjawiskowe fotografie to dzieło najlepszej Magdaleny Piechoty. Pozowała moja ulubiona modelka – najpiękniejsza Gosia Suszek.

Dziękuję wszystkim za zaangażowanie, wytrzymałość i cierpliwość dla moich pomysłów 😉 Dziękuję projektantom za udział w realizacji. To był zaszczyt gościć Was.

Dziękuję Edkowi i Kacprowi ze STUDIO CZARNOBYL za gościnę i pomoc.

Mam nadzieję, że znajdziecie mnóstwo inspiracji w magazynie BRIDELLE FASHION Wild Melancholy. Wypatrujcie go w czerwcu na naszym blogu oraz FACEBOOK BRIDELLE.

Firmy zainteresowane współpracą przy kolejnej edycji, zapraszamy do kontaktu hello@bridellemagazine.pl

Informacje o reklamie udzielane są mailowo hello@bridellemagazine.pl

Miłego wieczoru

Karolina

EKIPA REALIZACYJNA:

fotografia MAGDALENA PIECHOTA

stylizacja KAROLINA WALTZ

film FILMLOVE

scenografia SOHO BOHO (sohoboho@wp.pl)

modelka MAŁGOSIA SUSZEK

makijaż KOLETA GABRYSIAK

fryzury JAROSŁAW PĘCZEK

okładka: projekt i fotografia Magdalena Piechota
stylizacja okładki i sesji: Karolina Waltz / Bridelle

 

She is like a wind… Realizacja do nowej książki Bridelle

by niedziela, 18 marca, 2018



To była pierwsza realizacja do mojej i Magdaleny Piechoty, trzeciej książki Mój ślub, mój styl. Wybór miejsca był oczywisty! Bałtyk. Niezmiennie kocham od lat, mimo, że pewien okres swojego życia spędziłam nad zgoła cieplejszymi wodami 😉 Polskie morze ma w sobie coś niepowtarzalnego! Tak powstała realizacja w klimacie marokańskiego boho, które totalnie uwielbiam! Zobaczcie nasz film!

 

 

 

 

Nasza przygoda rozpoczęła się od zapakowania samochodu. Łatwo nie było. Jak zwykle zresztą. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale nasz samochód jest zawsze wyładowany po sam dach. I za każdym razem mówimy kultowe już zdanie – Ale to będzie mała sesja. Taka mini, mini! Mhm. Mini mini. Poduszki, koce, latarenki, obrusy, talerze, sztućce, kieliszki, tort, suknia, buty, karton z tym, karton z tamtym i nagle nasz terenowy samochód o przyzwoitej pojemności mówi DOŚĆ! Bambusowego stołka już nie zabierzemy! Jedziemy, chociaż samochód wraz z zawartością ludzką przypomina słoik z ogórkami! Upchane równo! Ale jest fajnie, jak to pod koniec lipca. Ciepło, ale nie gorąco. Będzie dobrze, myślę. Mhm. Taaak. Jestem mistrzynią zaklinania rzeczywistości. Co jakiś czas samochód podskakuje radośnie, albowiem pasażerowie śpiewają weselną przyśpiewkę – JADO, JADO!  Z O-RAN-DŻA-DOM! (pisownia fonetyczna inspirowana oryginalnym wykonaniem zasłyszanym na weselu). Dojeżdżamy do Gdańska. UWIELBIAM! Szybki prysznic i lecimy na kolację! Przemiły ciepły wieczór jest dopiero zwiastunem, jak ciepło będzie dnia następnego. Pobudka rano i w drogę na plażę! Jest nieźle. Nie za dużo ludzi, wiaterek miło szmera, floryści i dekoratorzy już czekają na nas. I zaczyna się, to co zawsze zacząć się musi, ale co zawsze z niejasnych przyczyn uważam, że się nie zdarzy. Schody. Dosłownie 😉 Okazuje się, że musimy wgramolić się z całym majdanem pod górę, a później przenieść go bagatelka pół kilometra, bo Pani Fotograf, której nikt się nie ma odwagi sprzeciwić stwierdza, że na miejscu tuż za bramą wejściową na plażę, nie będzie dobrze. Faktem jest, że fala lipcowych plażowiczów w postaci skąpo ubranych seniorów zaczęła zalewać plażę w tempie zaskakującym! To gdzie będzie dobrze, pytam? TAM! Wskazuje miejsce, którego pomimo jeszcze dość dobrego wzroku nie zauważam. Ale gdzie tam – dopytuję? TAM! TAM GDZIE TEN KORZEŃ DRZEWA? – dopytuję, aby mieć pewność, co do dopytania. TAM! – odpowiedź nie pozostawia wątpliwości. Mhm. Z moich szybkich obliczeń wychodzi, że to okolice Świnoujścia. Zaklęłam soczyście, ale nie ma wyjścia, trzeba iść. W tym momencie mój grzeszny żywot zostaje nagrodzony, bo okazało się, że Pan nadzorujący porządek na plaży podjechał wypasionym ciągnikiem Ursus z przyczepą i za niewielką opłatą zawiezie nam graty na miejsce! O LOSIE! Dziękuję! Ursus pruł po plaży jak Kubica po torze w Monako! Rozpoczynamy budowę wigwamu. Ze zdziwieniem zauważamy, że nagle zrobiło się 30 stopni! Ale jako to? 30 stopni? Rzeczywiście, dziwne. Moja niezastąpiona Mama biega za nami z kremem do opalania, filtr 1600. Nie, Mamo, daj spokój! Okaże się już za kilka godzin, jak brzemienne w skutkach były nasze odmowy wysmarowania się od stóp do głów cudem przemysłu chemiczno-kosmetyczno-farmaceutycznego! GOTOWE! Namiot stoi! Kwiaty gotowe! Modelka przyjechała! Zaczynamy! Kilka godzin fotografowania minęło szybko. Równie szybko dotarło do nas, że w drodze powrotnej nie mamy już do dyspozycji Ursusa a la Ferrari i musimy wszystko zanieść na własnych plecach do samochodu. OKKKKKK… Powiem tylko tyle – idąc obładowana brzegiem morza (piasek mokry, więc bardziej ubity, więc łatwiej iść) wyglądałam jak obwoźny handlarz chińskimi ciupagami! Nie pamiętam jak dotarliśmy do samochodu, bo jedyne o czym myślałam, to dlaczego do diabła tak mnie piecze kark, uszy i ręce. I dlaczego moja skóra nabrała dziwnego odcienia strażackiej czerwieni. Ok, pomyślę o tym później. W tym momencie marzę już tylko o prysznicu i zimnej Coca Coli.

UFFFFF… Leżę w łóżku! Udało się!

Następnego dnia rano…

MAMOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! Dlaczego nie kazałaś mi wysmarować się kremem? Jestem SPALONA jak skwarka!

🙂

Życzę Wam miłego wieczoru!

Karolina

 

 

 

 

film: WOW FILM
okładka fotografia: MAGDALENA PIECHOTA PHOTOGRAPHY
okładka stylizacja: KAROLINA WALTZ / BRIDELLE