Ręka w górę, która kochała się w D’Artagnanie? A może któryś z pozostałych muszkieterów był Waszym obiektem westchnień? Dla miłośniczek płaszcza i szpady, cudowna sesja w stylu szlacheckiej Francji. A jeśli Francja, to musiało być dworsko i bardzo efektownie. I było! Zobaczcie, jakie elementy zastosowali styliści i floryści – przepiękne zaproszenia nawiązuje liternictwem do starodruków, wielogatunkowy bukiet z dominującymi storczykami w pięknym kolorze łososiowym oraz pistacjowymi goździkami i owocami dzikiego bzu, kryształowe świeczniki i haftowany obrus w pięknym, głębokim odcieniu szarości. Tort, to jak zwykle w przypadku takich realizacji arcydzieło! Nawiązuje swoją różnorodnością do wyjątkowości tkanin, ich kolorów i faktur. Warto pamiętać, że w XVII wieku, kiedy toczy się akcja powieści Dumasa, tkaniny były bardzo drogim i luksusowym towarem sprowadzanym z Chin i Japonii. Ta miłość do tkanin widoczna jest właśnie w tej stylizacji.
1/9 Miłość w Toskanii
Zaczynamy piątek z Jose Villa i podróżą do słonecznej Toskanii. Ulubiony przez Pary Młode zakątek Włoch, jak zwykle oczarowuje i zachwyca. I tak naprawdę nie potrzeba żadnego komentarza, bo zdjęcia po prostu odbierają mowę 😉 Wiecie, że uwielbiam zdjęcia Jose. Uwielbiam jego styl. Jego wrażliwość. Jego poczucie piękna. Uwielbiam również śluby, które fotografuje, bo nie da się ukryć, że wybierany jest przez Pary, które mają niezwykle wysublimowane i wyrafinowane gusty. Ale chciałam zwrócić uwagę, jak zawsze na detale. Jak napisałam wyżej miejsce robi całą atmosferę i klimat. I nie potrzebne były gigantyczne nakłady na dekoracje i florystykę. Ograniczono się do słoiczków wypełnionych wodą i zawieszonych na zwykłych drucikach na gałęziach drzew, przewiązanych rafią kart menu i prostych, ogrodowych kwiatów. Niezwykle inspirujący jest pomysł z ułożonym ze świeczników ornamentem na trawniku 🙂 Banalnie proste! Tanie! Wystarczą tylko duże tea lighty (do kupienia np.: w Ikea) i fantazyjne ułożenie ich w esy-floresy. Prościej się nie da! Podoba Wam się efekt? Ja jestem zachwycona!
zdjęcia: JOSE VILLA
3/8 Angielski ogród
Po uroczym i bardzo hand made’owym, pierwszym ślubie, teraz coś dla miłośników klasyki i angielskiego szyku. Angielskie śluby mają coś w sobie! Ta ich nonszalancja, połączona ze świetnym gustem i nierzadko zaskakujące detale. Uwielbiam! Uwielbiam je również dlatego, że są one najczęściej w niesamowitych miejscach. Często w plenerze, w ogrodach należących do starych pałaców, zamków i dworów. O tym, dlaczego w Polsce jest tak niewiele zabytkowych, zaadaptowanych obiektów, już wiele razy dyskutowaliśmy na blogu. Dlatego, niech takie śluby będą inspiracją dla naszych rodzimych właścicieli obiektów weselnych. A Waszą uwagę zwracam przede wszystkim na kolor garnituru Pana Młodego – głęboki grant nie jest często wybieranym kolorem. A szkoda. Bo, jak widać doskonale sprawdza się, jako uzupełnienie bieli sukni i jest dużo mniej oficjalny, niż czarny. Biel i granat były praktycznie jedynymi kolorami stylizacji tego ślubu. Wyrazista, czysta paleta doskonale sprawdziła się na tle kamiennego budynku kościoła i sali, oraz pięknego, angielskiego ogrodu. Chciałybyście mieć ślub w tajemniczym, pozornie zaniedbanym, angielskim ogrodzie, pełnym zakamarków, kęp łąkowych roślin i uroczych rzeźb oraz fontann? Oj, chyba coś mi się niepokojącego rodzi w głowie 😉