Jak wiecie, jestem miłośniczką ogrodowych i polnych kwiatów i zawsze zachęcam Was do wyboru roślin sezonowych w ślubnych bukietach i aranżacjach. Wydaje mi się, że PM na tym ślubie ma lewkonie, ale proszę czytające mnie florystki o poprawienie mnie, jeśli się mylę 😉 Ale, chciałam zwrócić Waszą uwagę na inny, inspirujący pomysł – drewniane pieńki, które wykorzystano, jako podstawki do lampionów. To rozwiązanie pokazywałam Wam już kilka razy, ale niezmiennie mnie zachwyca. Plastry z pni drzew można wykorzystać także, jako podstawy do talerzy i pater ze słodkościami. Kępki mchu, którymi otoczono pieńki nadały im jeszcze bardziej rustykalny charakter. POLECAM!
1/9 Pod koronami drzew
Robi się ciepło! W końcu. A ja znowu rozmarzyłam się nad ogrodowym przyjęciem w niezobowiązującym stylu. I mam dla Was dziś, aż dwie perełki! Garden Party o jakim marzę! Pierwszy ślub to fantastyczne połączenie stylu rustykalnego i retro z lat 70. Dekoracje proste, łatwe do samodzielnego wykonania i efektowne. Przeurocze kwiaty – moje ukochane peonie (a to jeszcze nie koniec peoni dziś) i lawenda. Delikatne, rozmyte, przydymione kolory doskonale pasują do charakteru i atmosfery tego ślubu. Zniewalająca Panna Młoda z warkoczem a la Julia Tymoszenko. Piękne oświetlenie, które z pewnością stworzyło niepowtarzalną atmosferę po zmroku i śliczne Druhny w delikatnych sukniach. Całość przepiękna! Czekajcie na drugi ślub 😉