To, że mam słabość do Nowego Jorku wiedzą wszyscy! To, że kocham to miasto, chociaż jestem mentalnie całkowicie wieśniakiem (piszę to słowo z całkowitym szacunkiem!), też wie większość 😉 I dlatego ze ogromną przyjemnością pokazuję, kolejną realizację z NJ. Połączenie nonszalancji i dyskretnej elegancji. Mnóstwo słodkich detali, ale i pazur, którego poszukuję zawsze oglądając śluby. Wyjątkowy eklektyzm – mamy tu i vintage, i zabawne, wesołomiasteczkowe akcenty (chorągiewki na kartach menu), i piękne kwiaty, i mnóstwo drobiazgów, które zachwycają! Po prostu nowojorski szyk!
1/6 Wąsacze ;-)
Wystarczą okulary Dziadka, krzaczaste brwi i sumiaste wąsy, aby pękać ze śmiechu oglądając te zdjęcia 😉 I ja naprawdę, nie mogę się powstrzymać, żeby nie śmiać się 😉 A jak Wam podobają się takie gadżety? Zwróćcie uwagę, że cała stylizacja ślubu jest utrzymana w bardzo klasycznym i eleganckim tonie. Tym bardziej cieszą te rekwizyty, które na pewno spodobały się także gościom, którzy ochoczo w nich pozowali!