Co prawda dziś jest już bliżej do zimy, ale nie mogłam się powstrzymać, aby nie pokazać Wam tego ślubu, bo jest niezwykle stylowy i szykowany. Piękna, wyrafinowana stylizacja doskonale skomponowana kolorystycznie! Takiego połączenia kolorów nie widziałam chyba nigdy i gdybym o nim usłyszała, nie zobaczywszy go, to chyba nie uwierzyłabym w to połączenie! Zresztą spójrzcie sami! Brudno różowe i fioletowe kwiaty, garnitur Pana Młodego w kolorze drzewa sandałowego i piękna Panna Młoda z bardzo oryginalnym bukietem i ozdobą we włosach! Pięknie prawda? I bardzo niejednoznacznie! Uwielbiam takie stylizacje, które nie są kontynuacją kolejnych detali. Niestety w Polsce jeszcze dość rzadko można takie aranżacje spotkać, ale to zmienia się na szczęście. Wiecie o czym mówię? Spójrzcie np.: na butonierkę Pana Młodego – jest w niej pawie pióro, którego motyw jest powtórzonym detalem z dekoracji miejsca zaślubin. Mała rzecz, a jednak bardzo przemyślana! Cudna uroczystość zaślubin w plenerze! Piękne widoki, piękne dekoracje! A do tego eteryczna, ujmująca Panna Młoda! Wyrafinowana, piękna stylizacja!
1/5 CUDOWNY!
Do szaleństwa kocham takie śluby! A ten, to prawdziwa perełka! Cudowny mix stylów, przepiękne kolory, obłędne detale. Kocham! Kocham ten styl w którym coś nie pasuje do czegoś, a tworzy całość, która inspiruje i ciekawi. Oglądałam niedawno program z jedną z najbardziej utalentowanych, jeśli nie najbardziej zdolną polską projektantką – Gosią Baczyńską, która pokazując swój dom, mówiła, że we wnętrzach jej domu, to co pozornie nie pasuje, właśnie pasuje. W Polsce pokutuje przekonanie, że wszystko musi do siebie pasować. Że wszystko musi być z tej samej stylistyki. Że kolory muszą być takie same. Nieprawda! Cały urok zabawy w stylizację polega na łączeniu sprzeczności! Na przełamywaniu barier paradoksu! To jest dopiero prawdziwa zabawa stylem! Doskonały przykład znajdziecie poniżej. Panna Młoda w stylizacji, która podbiła by serca w latach 20. i 30. XX wieku. Stylowa, ekstrawagancka, obłędna. Do tego czerwone usta i bukiet z eterycznej gipsówki. Ślub w plenerze to połączenie stylu vintage i rustykalnego. Detale, którymi mogłabym godzinami napawać sobie wzrok! Słoiczki z kwiatami, oszałamiające stare drzwi, czy też wrota przez które weszła Panna Młoda z Tatą, stare walizki, globusy, dżemiki wykonane przez Babcię. I zaproszenie na Instagram Pary Młodej 😉 Absolutne cudo! Zwracam uwagę na oświetlenie miejsca przyjęcia. To ważne, jeśli decydujecie się na wesele pod chmurką. Jestem pod ogromnym wrażeniem!