Cudowna jesień nieustająco mnie zachwyca, tak samo zachwycił mnie ten ślub. Bardzo elegancki, stylowy (Panna Młoda jest Azjatką, a stali Czytelnicy wiedzą, co to oznacza w moim rankingu ;-)) z użyciem jesiennych dalii i pięknego odcienia koloru granatowego. O tym, że jest to trudny kolor pisałam już wiele razy. Świetnie łączy się on z innym wyrazistym kolorem, czyli czerwienią (zobacz, jak my połączyliśmy ze sobą te barwy w sesji do magazynu Bridelle STYLE TU), a także pastelami. Dzisiejszy ślub to właśnie połączenie eleganckiego granatu z jasnymi pastelami oraz mieszanka vintage i stylu nowoczesnego. Coś, co kocham! Czyli eklektyzm form! Na początek jednak piękna Panna Młoda w sukni, którą śmiało można by pokazać na wykwintnym przyjęciu u Wielkiego Gatsby’ego! Cudowna, lejąca się tkanina, bogato zdobiony przód, charakterystyczny dla lat 20. XX wieku krój – wyeksponowane ramiona i mocno podkreślony biust oraz zdobienie na wysokości splotu słonecznego. Przepiękna suknia! Do niej Panna Młoda wybrała złote buty od Manolo Blahnika i dużą różę we włosach. Czyż nie jest ona kwintesencją zmysłowości i kobiecości? Niezwykle i ciekawie na tle tak wyrazistej kreacji prezentuje się bukiet z anemonów, peonii, róż i liści eukaliptusa. Połączenie kolorów jest cudowne i idealnie uzupełniło suknię. Lubię takie kontrasty! Chociaż większość osób na hasło – suknia z lat 20. zaproponowałoby kaskadowy bukiet z ekskluzywnych storczyków i rękojeść z kryształów. Poza suknią w stylu vintage, na ślubie, w dekoracjach znajdziecie również oszałamiające detale z epoki prohibicji! Kryształowy żyrandol, stare drzwi prowadzące do miejsca zaślubin, patefon, a to wszystko w otoczeniu delikatnych i eterycznych ogrodowych kwiatów, wśród których na pierwszy plan wysuwają się moje ukochane dalie. Granatowe obrusy stanowiły genialne tło dla jasnych kwiatów i dekoracji! Zwróćcie uwagę na jeszcze jeden kontrast stylistyczny – oszałamiające winietki zostały wykaligrafowane w przepięknym kroju starego pisma, a z kolei nazwy stołów i karty menu wydrukowano w prostej, ascetycznej czcionce. Kocham takie niuanse! I kocham, kiedy na ślubie są ukochane zwierzaki Pary Młodej 🙂
1/7 Ślub w muzeum… farmacji
Widziałam już śluby w dziwnych miejscach 🙂 Ale Muzeum Farmacji jest dla mnie pewną nowością 😉 Przepiękny, klimatyczny i niesamowicie stylowy ślub prosto w Nowego Orleanu, na ulicach którego, jak zobaczycie na zdjęciach poniżej, Nowożeńcy i goście świetnie bawili się 🙂 Wróćmy jeszcze na chwilę do muzeum. W USA wiele obiektów kultury wynajmuje swoje pomieszczenia na prywatne imprezy. Wszyscy na tym korzystają – muzeum, biblioteka czy galeria, bo ma dodatkowy dochód, a także Nowożeńcy, bo mają niepowtarzalną okazję zorganizowania wesela w niebanalnych miejscu. W Polsce nie słyszałam o podobnej praktyce, chociaż wiele obiektów, np.: Politechnika Warszawska czy Muzeum Narodowe w Warszawie czy Teatr Narodowy, również w stolicy wynajmują swoje podwoje na imprezy komercyjne, np.: pokazy mody. Ciekawe czy ktoś z Was myślał o weselu w takim miejscu? Ja znam jeden przypadek przyjęcia weselnego w Operze Teatru Narodowego i był to przepiękny ślub! Ten również zachwyca miejscem, stylizacją i kolorami. Amarant i żółty to kolory, które wybijają się na pierwszy plan! Suknie druhen w wielu odcieniach różu, spośród których amarant i hot pink wiodły prym! Te kolory doskonale sprawdziły się na tle ciemnej zieleni otoczenia oraz starych, ale nadal pięknych budynków. Panna Młoda w pięknej, koronkowej sukni wyglądała niesamowicie szykownie! Atmosfera najbardziej wyrazistego miasta USA widoczna jest na każdym zdjęciu! Szczególnie na ostatnich kadrach, gdzie Młoda Para dołączyła z gośćmi do bawiącego się na ulicach tłumu. Pięknie, stylowo i oryginalnie!