Chciałam Wam pokazać ten ślub z trzech powodów. Po pierwsze Panna Młoda – jest przepięknie wystylizowana – drapowana, zjawiskowa suknia, długi welon i masywna, ciężka biżuteria. Według mnie prezentuje się znakomicie! Po drugie kolory – ciepłe, nasycone kolorami, świetnie skomponowane – odcienie żółtego, pomarańczu, bordo i karminowej czerwieni. Po trzecie – dekoracje – szczególnie piękne ozdobione miejsce zaślubin – drewniana konstrukcja została ozdobiona powyginanymi pędami wierzby mandżurskiej (bez problemu do kupienia także w Polsce na giełdach kwiatowych) oraz girlandy z pomarańczowych storczyków. Storczyki idealnie nadają się do tego typu dekoracji, ponieważ mają grube, mięsiste tkanki, które długo utrzymują wodę i efektownie wyglądają przez wiele godzin. Ich wadą jest dość wysoka cena. Jednak można zastąpić storczyki np.: margerytkami lub chryzantemami – są one równie wytrzymałe i odporne. Dodatkowo konstrukcja została udekorowana żółtymi lampionami. Całość robi oszałamiające wrażenie!
Botanicznie – zoologicznie
Jak mnie się marzy ślub na świeżym powietrzu, koniecznie nad wodą. To marzenie z czasów dzieciństwa i wczesnej młodości, kiedy z zazdrością oglądałam amerykańskie filmy, gdzie Panny Młode sunęły pomiędzy kwitnącymi jabłoniami wprost w ramiona ukochanego. Brutalna, polska rzeczywistość, jednak zweryfikowała te marzenia. O ile ślub cywilny w terenie nie jest już jakiś ogromnym problemem, o tyle katolicki ślub poza kościołem, nadal stanowi problem. Widziałam już śluby plenerowe innych wyznań (w Polsce) i były one zjawiskowe. Tak jak ten, który dziś Wam pokazuję. Cudowne kolory – czekoladowy brąz, pudrowa brzoskwinia, ecru, perłowa biel i blady róż. Szalenie romantyczne dodatki – muszle, ryciny z botanicznymi okazami, perły i kryształy. Fantastycznie ozdobiony namiot nad ołtarzem – wyobrażam sobie, jak pięknie musiały wyglądać te szerokie wstążki na wietrze.