I jeszcze jedna romantyczna realizacja. Po polskim, uroczym ślubie, przenosimy się do słonecznej Kalifornii, aby podziwiać reportaż Jose Villa. Tak naprawdę to brakuje mi słów uznania dla jego warsztatu, wrażliwości i umiejętności inscenizacji. Chociaż nigdy nie wiadomo, co jest świadomą kreacją, a co zastanym polem do popisu dla fotografika. Bardzo wiele o warsztacie Jose dowiedziałam się z jego książki, którą również możecie przestudiować, bo ukazał się polski przekład nakładem wydawnictwa Galaktyka (dla przypomnienia TU). Zdjęcia, jakie są każdy widzi. A jaki ślub? Obłędny! Dość wspomnieć, że PM jest Azjatką. I wszystko jasne 🙂 Dopracowane, delikatne, umiarkowane. Kolory, które mnie powalają – pastelowe róże i brzoskwinie. Bukiet z daliami i piękne louboutiny z linii bridal z niebieską wkładką. Proste formy, rustykalne detale, kilka zniewalających staroci. Tak naprawdę tych detali jest mniej, niż mało. Ale są one tak wyeksponowane. Tak podkreślają charakter i klimat, że nie chciałabym mieć za żadne skarby świata florystyki z pierwszego dziś postu. A dałabym się pokroić za tę stylizację. I oczywiście Jose Villa na moim ślubie 🙂
1/9 Miłość w Toskanii
Zaczynamy piątek z Jose Villa i podróżą do słonecznej Toskanii. Ulubiony przez Pary Młode zakątek Włoch, jak zwykle oczarowuje i zachwyca. I tak naprawdę nie potrzeba żadnego komentarza, bo zdjęcia po prostu odbierają mowę 😉 Wiecie, że uwielbiam zdjęcia Jose. Uwielbiam jego styl. Jego wrażliwość. Jego poczucie piękna. Uwielbiam również śluby, które fotografuje, bo nie da się ukryć, że wybierany jest przez Pary, które mają niezwykle wysublimowane i wyrafinowane gusty. Ale chciałam zwrócić uwagę, jak zawsze na detale. Jak napisałam wyżej miejsce robi całą atmosferę i klimat. I nie potrzebne były gigantyczne nakłady na dekoracje i florystykę. Ograniczono się do słoiczków wypełnionych wodą i zawieszonych na zwykłych drucikach na gałęziach drzew, przewiązanych rafią kart menu i prostych, ogrodowych kwiatów. Niezwykle inspirujący jest pomysł z ułożonym ze świeczników ornamentem na trawniku 🙂 Banalnie proste! Tanie! Wystarczą tylko duże tea lighty (do kupienia np.: w Ikea) i fantazyjne ułożenie ich w esy-floresy. Prościej się nie da! Podoba Wam się efekt? Ja jestem zachwycona!