Pytają mnie czasami znajomi z branży ślubnej czy nie nudzi mi się pisać dzień w dzień o tym samym. Bo przecież każdy ślub ma ten sam scenariusz. Są przygotowania, ślub, wesele i plener. Są zawsze Panna i Pan Młody. Są zawsze odświętne ubrania, kwiaty i całe mnóstwo detali. Czy mi się to nie nudzi? NIE! Dlaczego? Bo codziennie pokazuję Wam inny ślub. Inną Parę. Inne emocje, chociaż takie same 🙂 Fascynuje mnie, że ten sam temat, można za każdym razem opowiedzieć na inny sposób. Uwielbiam dopracowane w szczegółach, zaplanowane z pietyzmem i konsekwencją zrealizowane uroczystości. Uwielbiam znajdować perełki, które mam później przyjemność Wam pokazywać. Tak, jak ten ślub. Niezwykły pod każdym względem. O wspaniałej kolorystyce – amarant, fiolet i błękit królewski. O najbardziej stylowej oprawie, inspirowanej latami 40. XX wieku. Takie śluby kocham i podziwiam ogrom pracy, którą włożono, aby całość prezentowała się, jak na tym reportażu. Przepiękna Para Młoda. Ona w cudnej sukni, z kolorowymi butami. On majestatyczny, męski. Oj, lubię takich Panów Młodych 😉 Peonie, pachnące groszki, nieco granatu w papeterii. Ślub w jednym z najpiękniejszych budynków USA – ratuszu miasta San Francisco. I obłędny tort!!! PEREŁKA!
5/8 Romantyczny błękit
Dziś pierwszy dzień wiosny, a mnie już lato w głowie. Ale co robić, skoro znajduję takie śluby? Nie dość, że na plaży, pod palmami, to jeszcze z moich ulubionym niebieskim kolorem. Ale nie jest to intensywny niebieski, znany z wielu, innych realizacji. To delikatny, chłodny odcień błękitu, który doskonale komponuje się z ciepłym odcieniem beżu i wielbłądziej wełny. Zwracam uwagę na kolor sukienek druhen – są w kolorze cappuccino, a do tego dobrano kremowo – różowe kwiaty. Całość stworzyła niesamowity efekt. Kolor niebieski pojawił się również na wachlarzach, które były jednocześnie planem ceremonii. Panna Młoda wybrała bukiet z lilii. Nieczęsto widuję te kwiaty na ślubach. Często są odrzucane z uwagi na intensywny zapach, duże kwiaty oraz… brudzące pręciki, które zostawiają nieładne plamy na rękach i ubraniach. Ale floryści mają na to sposób i pylące pręciki po prostu wycinają z kielichów kwiatów. Marcepanowe lilie znalazły się również na zwieńczeniu tortu.