Szalenie mi się podoba tendencja do dwukolorowych, kontrastowych stylizacji. W tego typu stylizacjach najczęściej zestawiony jest kolor ciepły i zimny, tak jak na tym ślubie – mamy ciepłą, malinową czerwień i zimny, elegancki błękit. Całość została dopełniona i jednocześnie rozświetlona bielą i srebrem. Wyjątkowo elegancko wyglądają stoły – błękitne stoły i serwety, ornamentowe, czerwono-biało-niebieskie menu, bukiety z czerwonych gerber i krwistoczerwonych dalii, srebra i takie same latarenki. Niesamowita elegancja i szykowna prostota. Błękit i czerwień pojawiają się także w innych elementach aranżacji – spójrzcie na girlandy zdobiące baldachim – są olśniewające! W kolorach przewodnich są także suknie i paski Druhen. Podobają i się białe kwiaty Panny Młodej i Druhen. Nie zdecydowano się na kwiaty w kolorach przewodnich i to była wyjątkowo dobra i przemyślana decyzja. Stylizacja straciłaby swoją lekkość, gdyby kwiaty były czerwone lub niebieskie. I na zakończenie wisienka na torcie, czyli imponujące (jak zawsze) zdjęcia Victora Sizemore’a.
Pin-up
Ten ślub to niepodważalny dowód na istnienie reinkarnacji. Wy też pewnie tak macie, że czasami jakaś epoka, muzyka, miejsce czy kraj robią na Was wrażenie, jakbyście już to widziały, słyszały lub były. Prezentowana Panna Młoda z całą pewnością, żyła wcześniej w latach 50. XX wieku, bo jej fascynacja epoką, ale i uroda od razu budzą skojarzenia z amerykańskimi pin-up girls. Cudowna jest stylizacja tego ślubu. Konsekwentnie utrzymana w epoce, kolorystyce, modzie, stylizacja i dodatkach. Obłędna kolorystyka – soczysta żółć, kość słoniowa i błękit. Fantastyczne dodatki – pocztówki z seksownymi dziewczynami, jako oznaczenia stołów, księga gości, winylowe płyty. No i ta plaża! Jestem oczarowana!