Robi się ciepło! W końcu. A ja znowu rozmarzyłam się nad ogrodowym przyjęciem w niezobowiązującym stylu. I mam dla Was dziś, aż dwie perełki! Garden Party o jakim marzę! Pierwszy ślub to fantastyczne połączenie stylu rustykalnego i retro z lat 70. Dekoracje proste, łatwe do samodzielnego wykonania i efektowne. Przeurocze kwiaty – moje ukochane peonie (a to jeszcze nie koniec peoni dziś) i lawenda. Delikatne, rozmyte, przydymione kolory doskonale pasują do charakteru i atmosfery tego ślubu. Zniewalająca Panna Młoda z warkoczem a la Julia Tymoszenko. Piękne oświetlenie, które z pewnością stworzyło niepowtarzalną atmosferę po zmroku i śliczne Druhny w delikatnych sukniach. Całość przepiękna! Czekajcie na drugi ślub 😉
1/11 Oceanica
Dawno nie było oceanu, co? 😉 Jeśli tęsknicie za powiewem wiatru znad oceanu, to ten ślub jest właśnie dla Was! I dla mnie, rzecz jasna! Klasyczna, elegancka stylizacja. Delikatny dodatek mocnego odcienia granatu, podkreślił marynistyczny charakter miejsca zaślubin i przyjęcia. Głównym kolorem w dekoracji pełnej przepychu sali weselnej był ciepły odcień pomarańczu. Zaakcentowano tym samym azjatycką architekturę. Urocza sesja w miejscu przyjęcia, w strugach ciepłego deszczu. Jednakże i tak nie mogę oderwać wzroku od widoku, jaki rozciąga się z rozległych tarasów obiektu. Chciałybyście wziąć ślub w takim miejscu?
zdjęcia: LUNA PHOTO
6/11 We dwoje
Zastanawiałyście się kiedyś nad tym, czy nie wziąć ślubu bez żadnych gości i świadków? TYLKO WY DWOJE? Załóżmy, że Wasze rodziny i przyjaciele nie pogniewaliby się na Was za to, że nie byliby zaproszeni na ślub. To czy same z własnej woli, zdecydowałybyście się na powiedzenie sobie tak, bez innych ludzi wokoło? Ciekawa jestem Waszych odpowiedzi. Zapraszam do wypowiedzi w komentarzach.