Przeszukiwanie tagu felieton

She is like a wind… Realizacja do nowej książki Bridelle

by niedziela, 18 marca, 2018



To była pierwsza realizacja do mojej i Magdaleny Piechoty, trzeciej książki Mój ślub, mój styl. Wybór miejsca był oczywisty! Bałtyk. Niezmiennie kocham od lat, mimo, że pewien okres swojego życia spędziłam nad zgoła cieplejszymi wodami 😉 Polskie morze ma w sobie coś niepowtarzalnego! Tak powstała realizacja w klimacie marokańskiego boho, które totalnie uwielbiam! Zobaczcie nasz film!

 

 

 

 

Nasza przygoda rozpoczęła się od zapakowania samochodu. Łatwo nie było. Jak zwykle zresztą. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale nasz samochód jest zawsze wyładowany po sam dach. I za każdym razem mówimy kultowe już zdanie – Ale to będzie mała sesja. Taka mini, mini! Mhm. Mini mini. Poduszki, koce, latarenki, obrusy, talerze, sztućce, kieliszki, tort, suknia, buty, karton z tym, karton z tamtym i nagle nasz terenowy samochód o przyzwoitej pojemności mówi DOŚĆ! Bambusowego stołka już nie zabierzemy! Jedziemy, chociaż samochód wraz z zawartością ludzką przypomina słoik z ogórkami! Upchane równo! Ale jest fajnie, jak to pod koniec lipca. Ciepło, ale nie gorąco. Będzie dobrze, myślę. Mhm. Taaak. Jestem mistrzynią zaklinania rzeczywistości. Co jakiś czas samochód podskakuje radośnie, albowiem pasażerowie śpiewają weselną przyśpiewkę – JADO, JADO!  Z O-RAN-DŻA-DOM! (pisownia fonetyczna inspirowana oryginalnym wykonaniem zasłyszanym na weselu). Dojeżdżamy do Gdańska. UWIELBIAM! Szybki prysznic i lecimy na kolację! Przemiły ciepły wieczór jest dopiero zwiastunem, jak ciepło będzie dnia następnego. Pobudka rano i w drogę na plażę! Jest nieźle. Nie za dużo ludzi, wiaterek miło szmera, floryści i dekoratorzy już czekają na nas. I zaczyna się, to co zawsze zacząć się musi, ale co zawsze z niejasnych przyczyn uważam, że się nie zdarzy. Schody. Dosłownie 😉 Okazuje się, że musimy wgramolić się z całym majdanem pod górę, a później przenieść go bagatelka pół kilometra, bo Pani Fotograf, której nikt się nie ma odwagi sprzeciwić stwierdza, że na miejscu tuż za bramą wejściową na plażę, nie będzie dobrze. Faktem jest, że fala lipcowych plażowiczów w postaci skąpo ubranych seniorów zaczęła zalewać plażę w tempie zaskakującym! To gdzie będzie dobrze, pytam? TAM! Wskazuje miejsce, którego pomimo jeszcze dość dobrego wzroku nie zauważam. Ale gdzie tam – dopytuję? TAM! TAM GDZIE TEN KORZEŃ DRZEWA? – dopytuję, aby mieć pewność, co do dopytania. TAM! – odpowiedź nie pozostawia wątpliwości. Mhm. Z moich szybkich obliczeń wychodzi, że to okolice Świnoujścia. Zaklęłam soczyście, ale nie ma wyjścia, trzeba iść. W tym momencie mój grzeszny żywot zostaje nagrodzony, bo okazało się, że Pan nadzorujący porządek na plaży podjechał wypasionym ciągnikiem Ursus z przyczepą i za niewielką opłatą zawiezie nam graty na miejsce! O LOSIE! Dziękuję! Ursus pruł po plaży jak Kubica po torze w Monako! Rozpoczynamy budowę wigwamu. Ze zdziwieniem zauważamy, że nagle zrobiło się 30 stopni! Ale jako to? 30 stopni? Rzeczywiście, dziwne. Moja niezastąpiona Mama biega za nami z kremem do opalania, filtr 1600. Nie, Mamo, daj spokój! Okaże się już za kilka godzin, jak brzemienne w skutkach były nasze odmowy wysmarowania się od stóp do głów cudem przemysłu chemiczno-kosmetyczno-farmaceutycznego! GOTOWE! Namiot stoi! Kwiaty gotowe! Modelka przyjechała! Zaczynamy! Kilka godzin fotografowania minęło szybko. Równie szybko dotarło do nas, że w drodze powrotnej nie mamy już do dyspozycji Ursusa a la Ferrari i musimy wszystko zanieść na własnych plecach do samochodu. OKKKKKK… Powiem tylko tyle – idąc obładowana brzegiem morza (piasek mokry, więc bardziej ubity, więc łatwiej iść) wyglądałam jak obwoźny handlarz chińskimi ciupagami! Nie pamiętam jak dotarliśmy do samochodu, bo jedyne o czym myślałam, to dlaczego do diabła tak mnie piecze kark, uszy i ręce. I dlaczego moja skóra nabrała dziwnego odcienia strażackiej czerwieni. Ok, pomyślę o tym później. W tym momencie marzę już tylko o prysznicu i zimnej Coca Coli.

UFFFFF… Leżę w łóżku! Udało się!

Następnego dnia rano…

MAMOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! Dlaczego nie kazałaś mi wysmarować się kremem? Jestem SPALONA jak skwarka!

🙂

Życzę Wam miłego wieczoru!

Karolina

 

 

 

 

film: WOW FILM
okładka fotografia: MAGDALENA PIECHOTA PHOTOGRAPHY
okładka stylizacja: KAROLINA WALTZ / BRIDELLE

Nie ma tego złego… czyli dlaczego nigdy się nie poddaję!

by piątek, 19 stycznia, 2018



Nad sesją okładkową książki Twój Ślub. Twój Styl wisiało fatum. Problemy zaczęły się na kilka tygodni wcześniej, kiedy okazało się, że zaplanowana na tę sesję suknia ślubna z Izraela utknęła na cle. Farbowanie gigantycznego tła zajęło nam kilka dni i na końcu okazało się, że tkanina niestety nie wygląda tak jak chciałam. Kwiaty, które sobie wymarzyłam były niedostępne o tej porze roku. No po prostu klapa. A to był dopiero początek emocji, które towarzyszyły nam w dniu realizacji…

Pobudka o 4 rano. Strugi deszczu. Powódź. Myślałam, że to armagedon. Jak się okazało, armagedon będzie kilka godzin później, ale o tym za chwilę. Gorączkowe losowanie w myślach – jechać, nie jechać. Ale jak nie jechać, jak wszystko przygotowane! Sukienka z zagranicy ściągnięta, ponad 1000 kwiatów zamówionych i zrobionych! No jechać. Nie ma wyjścia. Dwie godziny drogi do celu upłynęły nam na modlitwach. Dojechaliśmy. Pada. Pada. Pada. Nic z tego nie będzie. Szukamy planu awaryjnego. I nagle… SŁOŃCE! Niebo się rozstąpiło niczym w biblijnej przypowieści i wyszło słońce. Od razu w wersji level hard, bo nagle zrobiło się ponad 30 stopni! Zastanawiamy się czy paść na kolana i dziękować opatrzności. Nie ma czasu. Trzeba robić. Szczególnie, że modelki są dość kapryśne i nieobliczalne. Udało się! Mamy to! Zdjęcie okładkowe gotowe! I cała sesja! Pakujemy się ostatkiem sił. Jak się okaże za kilkadziesiąt minut siły będą bardzo potrzebne, bo rozpoczął się właśnie armagedon 🙂 Huragan, nawałnica. Zastanawiamy się w naszym wyładowanym po dach aucie, czy jeszcze tornado nas czeka… Na szczęście przeżyliśmy. Nie jestem w stanie opisać szczęścia, które mi towarzyszy 🙂 Ani wyrazić głębokiej wdzięczności dla wszystkich osób, dzięki którym powstała ta realizacja. Ktoś na górze chyba nas bardzo lubi, bo to co się działo w dniu powstawania tej sesji zapisze się w historii 😉

 

Dziękuję wszystkim osobom pracującym nad efektem końcowym. Dziękuję za Waszą pomoc i zaangażowanie. Ogromne podziękowania kieruję do właścicieli i pracowników Ranczo na Sówce! Jesteście cudowni i bez Was oraz Waszych cudownych alpak nie powstałaby ta realizacja! Koletka i Krzyś – dziękuję za cudowny makijaż i fryzurę. Jesteście najbardziej kreatywnym duetem beauty! Gosia – jesteś six stars girl. I wyglądasz jak pięć milionów dolarów. To zdecydowanie niesprawiedliwe :-* Marlenka – nie spełniłaś moich marzeń o najpiękniejszych kwiatach. Zrobiłaś coś znacznie więcej, o czym nawet nie śniłam 🙂 Dziękuję Pani Anicie z Oz Export za pomoc, terminowość, życzliwość i przede wszystkim najpiękniejsze kwiaty do naszych realizacji! Dziękuję Ilonce za pomoc, a Angelice za najpiękniejsze bańki na świecie 😉 Dziękuję Kasi i Grzesiowi za cudo na 4 kołach! Dziękuję wszystkim osobom i firmom, dzięki którym każdy detal w tej realizacji był perfekcyjny – suknia, biżuteria, opaska, buty, papeteria, tort, obraz kwiatowy, personalizowane drewniane dodatki. Dziękuję Mamo. Dziękuję Magda. Dziękuję Darek. Kocham Was! Bez Was nie udałoby się nigdy! Dziękuję Partnerom Strategicznym – marce W.KRUK, telewizji Lifetime, koncernowi Estee Lauder i eksporterowi najpiękniejszych na świecie kwiatów Oz Export za pomoc i wsparcie w realizacji.

Praca nad tą książką nauczyła mnie dwóch rzeczy. Po pierwsze, jak śpiewała Ewa Farna los nigdy się nie myli… Wszystkie zdarzenia w życiu są po coś. Nawet (a może przede wszystkim) te, które określamy (niesłusznie) mianem złych. Nie ma złych zdarzeń. Bywają przykre, smutne, niezrozumiałe. Ale nie są złe i na końcu odkrywamy ich sens. A po drugie, nie można się nigdy poddawać. I trzeba spełniać swoje marzenia 🙂 O czym będę Was przekonywać w cyklu ŚLUB NA BALI Z BRIDELLE, który rozpoczynamy już za kilka tygodni!

Życzę Wam miłego wieczoru!

Karolina

film: WOW FILM
okładka fotografia: MAGDALENA PIECHOTA PHOTOGRAPHY
okładka stylizacja: KAROLINA WALTZ / BRIDELLE