I drugi obiecany dziś ślub. Tym razem w niesamowicie stylowej oprawie, z dobranymi idealnie dodatkami i kolorami. Pietyzm i dokładność z jaką zaplanowano najdrobniejsze szczegóły powala. Czy taki ślub można zorganizować samodzielnie? Teoretycznie można, chociaż byłoby to bardzo trudne. Ale nikogo nie odwodzę od tego pomysłu 😉 Zobaczymy zatem, gdzie tym razem zawitała ekipa HILTON PITTMAN i co nas zachwyciło w tym ślubie. Przede wszystkim kolory! Intensywny amarant i pistacja w połączeniu z bielą sukni i szarością garnituru tworzą niesamowity efekt. Ale. No właśnie, musiało być jakieś ale. Tak intensywne kolory doskonale wyglądają w pełnym słońcu i jasnym otoczeniu. Polska niestety nie leży w najbardziej nasłonecznionej strefie klimatycznej i takich efektów świetlnych, jak na tych zdjęciach, raczej nie uda się osiągnąć. Cudowne dekoracje – papierowe kule w kolorze amarantowym i groszkowym, suknie druhen w kolorze fuksji, a do tego pistacjowe torebki. Egzotyczne storczyki oczywiście intensywnie różowe i fioletowe! Dla gości zostały przygotowane wachlarze, na których wydrukowano plany uroczystości. Całość zniewalająca! Zwracam uwagę na jeden sprytny zabieg dekoratorów – wysokie, barowe stoliki zostały sprytnie zamaskowane tkaniną i wstążkami tworząc uroczy cukierek!
4/6 Koleżanki z woja ;-)
Tytuł posta, to oczywiście żart 😉 Chociaż, nawiązanie do stylistyki lat 40., kiedy kobiety w czasie wojny służyły w wojsku jest jak najbardziej uzasadnione. Stylizacja nawiązuje do tego okresu i znajdziecie tu mnóstwo odniesień do mody z tamtego okresu. Porównajcie choćby suknię PM z sukienkami z poprzedniego wpisu. Moda z tamtych lat była niesamowita. Seksowna, zmysłowa, kobieca. Eksponująca wszystko, co najpiękniejsze w kobiecie, a jednocześnie skrywająca wiele. Szał dla zmysłów! I chyba, to właśnie przyświecało projektantom z pierwszej połowy XX wieku. Cudowna kolorystyka – odcienie starego złota sukni i butów, idealnie podkreślały karnację oraz krótką fryzurkę na chłopczycę (znowu lata 30. i 40.). Tytułowe koleżanki z woja, w mundurach i zawadiackich czapkach i z krawatami z pewnością zachwyciły męską część gości 😉 Bardzo, bardzo stylowo!
zdjęcia: ESTER FOLEY
5/8 W ogrodzie
Chciałybyście, aby Wasz ślub odbył się we własnym ogrodzie? Ja bardzo (oczywiście zaraz po pragnieniu ślubu na plaży)! Amerykanie są mistrzami w organizowaniu garden party i można naprawdę wiele nauczyć się od nich! Czekam z utęsknieniem na polską realizację w plenerze – najlepiej w terenie, który nie ma z założenia bazy logistycznej! Ciekawi mnie ogromnie, jak rozwiązane są problemy z cateringiem, przechowywaniem żywności, alkoholu czy choćby prozaiczna sprawa toalet. Czy ktoś z Was mógłby podzielić się z nami swoimi doświadczeniami? A tymczasem zostawiam Was z uroczym reportażem, w pięknych kolorach – gołębiej szarości i słonecznego żółtego. Skromne dekoracje, ale niezwykle pomysłowe – papierowe lampiony (do kupienia na Allegro i w Ikea), kule z kwiatów, ogrodowe meble i wystarczy! Nie potrzeba nic więcej, poza ogromną dawką czułości, miłości i życzliwych ludzi wokół!
zdjęcia: GIDEON PHOTOGRAPHY
4/7 Uroczo i perłowo
Urok jest czymś, co nie da się określić. Nie umiem określić, jakie stylizacje, kolory, osoby mnie urzekają. Po prostu oglądając pewne realizacje czuję przypływ uśmiechu, bijące ze zdjęć ciepło. I taki jest właśnie ten ślub. Uroczy, słodki, kolorowy. Ale bardzo stylowy i stonowany. Cudna, uśmiechnięta PM. Wpatrzony w nią Pan Młody. Fantastyczna stylizacja – koronkowa suknia w stylu vintage, buty z kręconymi różami, romantyczna fryzura z upiętych wysoko loków. Słodko, ciepło i milusio 😉 Zwracam uwagę na kolory – granatowe suknie druhen, mocne kolory kwiatów. Kolory zdecydowane, ale użyte bardzo dyskretnie przez co nie przytłaczają całej, typowej kolorystyki stylizacji.