Przeszukiwanie tagu {HOT SEXY BEST}

5/7 {HOT SEXY BEST} Bajkowe Śluby I

by poniedziałek, grudzień 8, 2014

W zasadzie nie mam słów, aby opisać ten ślub. Może słowem wstępu napiszę, że kiedy go otrzymałam na maila od fotografów – Karoliny i Michała z BAJKOWE ŚLUBY, to… wierzcie lub nie, ale wyrywałyśmy sobie laptopa z rąk :-) Każda z nas chciała go zobaczyć jako pierwsza! A jest na co popatrzeć – cytując pewnego listonosza z filmu Nie ma mocnych :-) Jest to ślub całkowicie wyjątkowy i wybitny w całej naszej historii bloga. Ilość czynników, które sprawiały, że ten ślub zapisze się w naszej historii jest niepoliczalna. To co stworzyła Para Młoda – zjawiskowa Ania i niezwykle pociągający Maciek, oraz ich Bliscy stanowi wzór z Sèvres dla wszystkich, którzy planują swój ślub. Jest to jeden z najbardziej niezwykłych ślubów, jakie widziałyśmy. I nie chodzi mi wcale w tym stwierdzeniu o detale (chociaż są obłędne). Chodzi o klimat, atmosferę i nieprawdopodobną aurę MIŁOŚCI, która uwodzi, kusi, zaskakuje, cieszy, raduje, wzrusza i wydziera z każdego zdjęcia tego niezwykłego materiału. Energia i blask, który roztacza się nad całym reportażem jest… nomen omen… BAJKOWY! Zwykle w tym miejscu piszę o pięknej Pannie Młodej i stylizacji. O dekoracjach, które zapierają dech w piersiach. Nie będę dziś tego pisać, bo o tym, że Ania jest przepiękna i zjawiskowa przekona się każdy, kto wykona kilka ruchów myszką i zobaczy jeden z najbardziej imponujących portretów Panny Młodej na świecie! O tym, że dekoracje były cudowne też nie będę pisać, bo wystarczy hasło DYWAN – i każdy kto czyta nas regularnie już wie o co chodzi :-)  I do tego ta historia o… tornadzie!!… I te ogrodowe róże, i niespodzianka na polanie… I śliczne druhenki Lenka i Różyczka… O tym wszystkim w ciepły, uroczy i pełen humoru sposób opowie Wam ta przepiękna Panna Młoda poniżej :-) Muszę jednakże napisać jeszcze dwa zdania. Pierwsze kieruję bezpośrednio do Mamy Ani – Droga Mamo Ani – powinna Pani zmienić zawód i otworzyć atelier krawieckie w Paryżu, bo za tę suknię, którą Pani stworzyła dałyby się pokroić tysiące Panien Młodych na całym świecie :-) Moje drugie zdanie do fotografów – Karoliny i Michała – wyznaczyliście tym reportażem nową drogę w historii polskiej fotografii ślubnej. Nie tylko dlatego, że robiliście zdjęcia genialnej Parze, stylizacji i aranżacji, ale dlatego, że pokazaliście na zdjęciach z niewiarygodną lekkością to co jest kwintesencją fotografii ślubnej. Klasa, perfekcja i styl Waszych fotografii są na najwyższym, światowym poziomie! Z radością nominuję ten ślub w plebiscycie na najpiękniejszą realizację  THE BEST OF 2014 ON BRIDELLE, a Was zapraszam do przeczytania relacji oraz obejrzenia zdjęć w kolejnych częściach reportażu CZĘŚĆ 2 KLIKNIJ, CZĘŚĆ 3 KLIKNIJ!

PS. Da się zrobić ślub chałupniczo z WOW FACTOR? Chyba już nikt nie ma wątpliwości :-)

* * *

Ania / Panna MłodaNa nasz ślub zdecydowaliśmy się spontanicznie, tak spontanicznie jak tylko można podjąć taką decyzję po osiemnastu latach. Od początku do końca miała to być nieformalna impreza i okazja do spotkania z naszymi bliskimi.

Wybór miejsca ślubu i wesela był dla nas oczywisty – moi rodzice są właścicielami przeuroczej Agroturystyki – Gzinianka. Nie było innej opcji jak wesele w Domu. Domu przez duże D, bo po wyjeździe z Polski to jest właśnie ten Dom, do którego się wraca. Historia, którą będziemy pewnie przytaczać przez resztę życia jako anegdotę, zdarzyła się dokładnie na tydzień przed ślubem. Przez Gziniankę przeszło tornado. W pięć minut roczne przygotowania rodziców, pielęgnowane kwiaty, malowany trawnik 😉 – wszystko to zostało przywalone połamanymi drzewami i grubą warstwą liści… Śmialiśmy sie, że jeśli wierzyć w znaki to chyba właśnie teraz ktoś próbuje nam coś powiedzieć. Ale nie posłuchaliśmy, następny tydzień odgruzowywaliśmy Gziniankę.

W sobotę pogoda była piękna. Wszyscy od rana byliśmy w biegu (dosłownie) – dekorowaliśmy salę, ktoś jechał po brakujące zakupy, goście, którzy przyjechali wcześniej z UK pomagali wiązać kokardki, układać kwiaty. Maciej dekorował altanę w lesie (niespodzianka dla mnie) – istny cyrk.

Na szczęście ja musiałam uciec “zrobić sobie głowę” a potem “zrobić sobie twarz”. Po powrocie szybko wbiłam się w sukienkę (o Niej za chwilę), ścięłam dzikie róże na bukiet (szczęśliwie kilka ocalało) i naprzód!

Po latach bycia razem tęskniliśmy do “tak jak kiedyś”. Ślub był dla nas super okazją, żeby zobaczyć siebie na nowo, dlatego bardzo chcieliśmy zorganizować tzw. first look. Maciej nie widział mnie w Niej (sukni – o Niej za chwilę 😉 ), ja też nie widziałam go w kompletnym stroju no i zadziałało – motyle w brzuchu się obudził a Karolina i Michał złapali te chwilę bezbłędnie.

Ceremonia była zarazem magiczna i surrealistyczna. Dotarliśmy na polanę jako ostatni. I nigdy nie czułam się tak kochana, otoczona najbliższymi nam ludźmi. Byłam szczęśliwa widząc ich wszystkich, niektórych pierwszy raz od lat. Mieliśmy dwie najpiękniejsze druhny na świecie, naszą córkę Lenę i córkę mojego brata Różę. Lena powiedziała mi na ucho “to najpiękniejszy dzień w moim życiu” i już wiedziałam, że było warto.

Sesję w plenerze mieliśmy zaraz po ślubie, goście poszli na imprezę a Karolina i Michał “czynili magię”. 😉 Nie jesteśmy chyba “klasycznie romantyczni”, nadęte sytuacje raczej wywołują u nas głupawkę i to widać na zdjęciach, i dobrze. Dziwnie byłoby odgrywać długie spojrzenia i muskanie po policzkach. Na zdjęciach jesteśmy MY. Karolina i Michał byli rewelacyjni – swobodni i normalnie naturalni. Karolina była moim aniołem stróżem podczas całej imprezy, czułam, że panuje nad sytuacją i to była nieocenioną pomoc. No i dzięki temu mamy najlepsze zdjęcia na świecie!

Wreszcie SUKNIA – autorem tego cuda jest moją mama. Długo nie mogłam się zdecydować jaką kieckę chciałabym mieć. Aż w końcu, po miesiącach poszukiwań trafiłam ma zdjęcie TEJ jedynej. Zawsze chciałam, żeby suknię uszyła mi mama, jest najlepszą krawcową na świecie i chociaż od dawna nie szyje zawodowo, tylko jej byłam w stanie zaufać i powierzyć taką misję. Z pozoru Mission Impossible – każda aplikacja była najpierw wycięta z tkaniny koronkowej, potem mama dopasowywała i mocowała te wycięte kawałki tak, żeby na wcześniej uszytej sukni stworzyć nowy motyw. Spędziła nad nią setki godzin i szybko zaczęłam żałować, że tak jej dowaliłam, bo wiedziałam, że dla niej to był gigantyczny stres. Ale efekt był oczywiście kosmicznie obłędny. Suknia zebrała setki pochwał i widziałam jaką radość sprawiał mamie każdy komplement. Czułam się w niej jak milion dolarów, do tego niezwykle dumna że mam taką zdolna mamę. Suknia jest też moim prezentem ślubnym od rodziców (obojga, tata też miał swój wkład – dokarmiał mamę i znosił jej frustracje ;-)).

Cały ślub zorganizowaliśmy sami razem z rodzicami. Do Polski przyjechaliśmy na tydzień przed ślubem, przekonani, że mamy mnóstwo czasu na wszystko. Tornado dramatycznie zredukowało czas na przygotowania, codziennie chodziliśmy spać około drugiej w nocy. Ale daliśmy radę i chociaż nie udało się zrobić wszystkiego, co sobie zaplanowałam, wszystko było od początku do końca nasze a impreza taka jaką chcieliśmy – goście byli zrelaksowani i świetnie się bawili. Już nas pytają czy będzie impreza rocznicowa. 😀 Tylko koniecznie musieliby tam być Karolina I Michał, żeby wszystko było tak jak trzeba. 😀

  * * *

Karolina i Michał / BAJKOWE ŚLUBY –  Ania napisała już praktycznie wszystko, co trzeba. Z naszej strony dodamy tylko, że naprawdę niewiele razy w naszej karierze udało się nam uczestniczyć w ślubie z taką atmosferą. W końcu niecodziennie nasze Pary biorą ślub w lesie 😉  Zostaliśmy przyjęci jak członkowie rodziny, posadzeni przy stole z gośćmi. Na obiad podano przepyszne, proste jedzenie a przy każdym talerzu stała szklanka z domowym kompotem. W cynowej balii chłodziło się piwo, nie było barmanów, pokazów i fajerwerków. Był za to slow food i prawdziwi przyjaciele. Pomimo tego, że przy ślubie nie pracował żaden konsultant i dekorator, wszystko było dopięte na ostatni guzik a każdy detal zachwycał nas i musiał znaleźć się na zdjęciach. Od naked cake z jogurtowym kremem i świeżymi owocami przez stroje Pary Młodej (a zwłaszcza misterną suknię Ani!), zachwyciło nas absolutnie wszystko! Jak widać da się zorganizować amerykański ślub w Polsce. Zachęcamy więc Pary do realizowania swoich wizji, nawet tych najbardziej szalonych.

 

Rysunek1

ZOBACZ CZĘŚĆ 2

ZOBACZ CZĘŚĆ 3

PALETA KOLORÓW

ciemny róż beż morela biel amarant

NOWOŻEŃCY: Ania i Maciej (pseudonim Kurki)

DATA ŚLUBU: 9 sierpień 2014

ŚLUB I WESELE: AGROTURYSTYKA GZINIANKA / Gzin

BUKIET, DEKORACJE, KWIATY: Para Młoda i Przyjaciele

SUKNIA: Mama Panny Młodej

FOTOGRAFIA: BAJKOWE ŚLUBY

 

* * *

REKLAMA

blog

zdjęcia: BAJKOWE ŚLUBY
Tagi: Kategoria: {HOT SEXY BEST}

6/7 {HOT SEXY BEST} Malachite Meadow

by piątek, grudzień 5, 2014

O jakże piękny ślub mam dla Was dziś! Kolejna polska perełka, która weźmie udział już za kilkanaście dni w plebiscycie THE BEST OF 2014 ON BRIDELLE! Olśniewająca realizacja z malowniczych polski gór. Ale uwaga! Usiądźcie, bo ta informacja może Was zwalić z nóg! Ten ślub był… góralsko-hinduski! Tak, dobrze przeczytaliście. Góralsko-hinduski! Takiej energii i emocji nie widziałam już dawno! Niesamowite, jak bardzo Miłość łagodzi obyczaje! Zaraz! To muzyka łagodzi obyczaje 😉 Ale o tym za chwilę! Najpierw przedstawiam Wam głównych bohaterów – to Lavanya i Paweł, którzy na co dzień mieszają w Singapurze. Pierwszy ślub tej niezwykle uroczej Pary odbył się w lipcu w rodzinnym mieście Lavanii – Bangalor w Indiach (ślub w obrządku hinduskim), a drugi w sierpniu w rodzinnych stronach Pawła, czyli pięknej Rabce. Podczas drugiej uroczystości towarzyszył im jeden z naszych ulubionych duetów fotograficznych MALACHITE MEADOW, czyli Kasia i Kuba. Niesamowite połączenie dwóch, zdawałoby się totalnie odmiennych kultur! A jednak jak wiele je łączy! Intensywne kolory, przywiązanie do tradycji, radość biesiadowania, ukochanie muzyki. Pisałam te słowa o kulturze hinduskiej czy góralskiej? Właśnie :-) Te słowa odnoszą się w równej mierze do obu kultur i dlatego ten ślub, chociaż miejscami totalnie zaskakujący i szalony jest tak spójny i piękny! Przepiękna i majestatyczna Panna Młoda w niesamowitej sukni, która podkreślała jej karnację, kolor włosów i oczu zachwyciła mnie nie tylko urodą, ale i klasą. A jej cudowny portret z góralską chustą na ramionach jest jednym z najpiękniejszych jakie widziałam! Intensywny kolor sukienek ślicznych druhen nawiązywał zarówno do tradycji hinduskiej, jak i góralskiej. Czerwień to symbol szczęścia i dobrobytu dla Młodej Pary :-) Wzruszająca uroczystość w pięknym, drewnianym kościółku była wg słów Kasi – fotografki, przeżyciem nie tylko dla katolików, ale również gości z odległych Indii. Ja również przyłączam się ze słowami zachwytu nad magią miejsca, ludzi i sakramentu, który odbył się przed obiektywami fotografów. Wesele to jedno wielkie szaleństwo! I tu wracamy do wspomnianej na początku muzyki :-) Wiadomo, że łagodzi ona obyczaje, ale widok tańczącej w tradycyjnym sari Mamy Panny Młodej, był wg słów fotografów niezapomniany :-) Nie dziwię się, szczególnie, że towarzyszyli jej górale także w tradycyjnych strojach i wywijający hołubce! To musiał być wyjątkowy widok! Podobnie, jak wyjątkowe i wzruszające były odczytane przez Lavany’ę po polsku (!) podziękowania dla rodziny Pana Młodego! Cudowne, świetliste, energetyczne fotografie Kasi i Kuby olśniewają kolorami, światłem i magią dwojga bohaterów. Niezwykłe fotografie Lavanii i Pawła zrobione tuż po ślubie są nieprawdopodobne! Bije z nich takie uczucie, taka siła, taka moc! Magia zaklęta w obiektywach MALACHITE MEADOW! Jestem dumna, że mogę pokazywać Wam takie niezwykłe polskie śluby! I już dziś zapraszam 19 grudnia na stronę BRISTYLE, kiedy to ogłosimy śluby nominowane w plebiscycie THE BEST OF 2014 ON BRIDELLE.

 

Rysunek1

PALETA KOLORÓW

ciemny róż beż czerwień biel amarant

NOWOŻEŃCY: Lavanya i Paweł

DATA ŚLUBU: sierpień 2014

ŚLUB: Kościół Św. Krzyża / Chabówka

WESELE: Siwy Dym / Rabka

MUZYKA: Grupa Partner

FOTOGRAFIA: MALACHITE MEADOW

 

* * *

REKLAMA

blog

zdjęcia: MALACHITE MEADOW
Tagi: Kategoria: {HOT SEXY BEST}

5/7 {HOT SEXY BEST} White Story

by piątek, grudzień 5, 2014

Końcówka roku obfituje w niesamowite polskie realizacje! Takie jak ta poniżej! Magiczna sesja Pauliny i Darka w obiektywie WHITE STORY. Niezwykle urocza i magiczna sesja w spokojnym, tajemniczym i pięknym leśnym pejzażu. Poruszające i szalenie intymne fotografie są kwintesencją koncepcji tej realizacji. Światło, które delikatnie, ale pewnie przedzierało się przez strzeliste pnie drzew, ziemia pachnąca igliwiem i mchem oraz jesienny zmierzch. Urok krajobrazu ustępuje jednak urokowi fantastycznej Pary. Piękna Panna Młoda – dziewczęcy wianek dodał jej niesamowitego wdzięku, a koc w kratkę, który chronił od zimna, stał się świetnym uzupełnieniem leśnej stylizacji :-) Paulina z pietyzmem zadbała nie tylko o detale podczas uroczystości zaślubin i wesela, ale również na sesji plenerowej. Wspólnie z fotografem stworzono magiczną historię i opowieść, która kończy się w chwili, gdy słońce jest już nad horyzontem. Oglądając ten niezwykły reportaż miałam wrażenie, że podglądam ich szczęście :-) Czuję się jednak rozgrzeszona, ponieważ fotograf nie przekroczył granicy intymności, która stworzyła się pomiędzy Parą, miejscem i obiektywem aparatu. Jestem urzeczona portretami Pauliny i Darka, dla których fakt obecności aparatu był niezauważalny. To jest chyba ta magia w fotografii ślubnej WHITE STORY. Przepiękne kadry z nieostrościami, przesuniętym punktem centralnym – UWIELBIAM! Nazywam to amerykańskim stylem fotografowania, który jest wg mnie najpiękniejszy! Emocje, które zostały zachowane w kadrach rozczuliły mnie totalnie :-) Spojrzenia Darka, uśmiech Pauliny. Gesty, muśnięcia dłoni, niewidoczne, a jakże wyczuwalne na zdjęciach zmysłowe napięcie. Sensualność tych zdjęć, kompozycja otoczenia i bohaterów oraz nieoczywistość kadrów są zniewalające! To jeden z najpiękniejszych polskich plenerów, które widziałam. Mam nadzieję, że Wam również spodoba się ta magiczna historia…

REKLAMA

blog

zdjęcia: WHITESTORY.PL
Tagi: Kategoria: {HOT SEXY BEST}