Przeszukiwanie tagu PAULA I MIKO

Paula i Miko – Save The Date

by poniedziałek, styczeń 10, 2011

W dzisiejszym odcinku przygotowań do ślubu Pauli i Mikołaja – karty, a w zasadzie cały zestaw Save The Date. Rozsyłanie kart STD jest jeszcze mało popularne w Polsce. Chociaż wiem od konsultantek ślubnych, że coraz więcej, zapracowanych Par decyduje się na taką formę zawiadomienia o ślubie. Często pytacie, ale po co? Przede wszystkim po to, aby Wasi goście mogli zaplanować sobie czas i budżet. Większość ślubów odbywa się w Polsce w sezonie wiosenno – letnim. Czyli w czasie urlopów – karta STD wysłana na kilka miesięcy przed ślubem, pozwoli gościom zorganizować wypoczynek w dogodnym czasie. Może się także zdarzyć tak, że na ten sam termin swój ślub zaplanują dwie lub trzy znajome Pary. I wówczas dajecie gościom szansę, zaplanowania budżetu i czasu. Czym się różni STD od zaproszenia? STD zawiera informację tylko o dacie ślubu i można je wysłać nawet na rok przed planowanym ślubem, z adnotacją, że zaproszenie na ślub zostanie przesłane w późniejszym terminie. W krajach anglosaskich karty STD są obowiązkowym elementem etykiety ślubnej.

* * *

Paula – Kiedy już poprosiliśmy nasze druhny i drużbów o zostanie nimi, zastanawialiśmy się, jak powiadomić o tej szczęśliwej nowinie resztę naszych gości. Chcieliśmy żeby było to coś oficjalnego, żeby goście poczuli się wyróżnieni i dopieszczeni. Jednak wysyłanie zaproszeń na prawie rok przed ślubem nie miało sensu. Czytałam kiedyś o kiełkującej w naszym kraju tradycji save the date i postanowiliśmy taki zarezerwowywacz daty wykonać dla naszych gości.

Przygotowania trwały dość długo, dlatego, że do przygotowania save the date było potrzebnych wiele elementów. Najpierw zajęliśmy się wykonaniem przedślubnego trailera, który miał być jedną z części całości. Poświęciliśmy trzy dni i nagrywaliśmy w sumie 25 godzin! Nasi kamerzyści z MP Studios wykazali się niezwykłym profesjonalizmem i kreatywnością. Trailer miał opowiadać naszą historie i uchylać rąbka tajemnicy w sprawie ślubu i wesela. Wyszło prawie 5 – minutowe love story, z którego byliśmy niesamowicie zadowoleni. Oboje świetnie bawiliśmy się w czasie nagrywania, jednak mój narzeczony powierzył zadanie opowiedzenia naszej historii mnie, twierdząc, że nie ma do tego głosu, a poza tym ja na pewno nie pomylę się w datach  😉 Trailer możecie obejrzeć TU.

Następnym naszym krokiem było udanie się do firmy poligraficznej, która wykona projekt. Save the date miało być po trochu magiczną skrzyneczką, a po trochu przedświątecznym prezentem od nas dla gości. Forma pudełka miała nawiązywać do podarków, składanych przez Mikołaja (dodatkowym smaczkiem jest imię mojego narzeczonego), a środek do bajkowego świata, który mamy zamiar stworzyć w trakcie ślubu i wesela. Całość zawiera nasze motywy i kolory. Oprócz koperty z filmem w pudełeczku znalazły się magnesik na lodówkę i karteczka wyjaśniająca o co chodzi.

Część pudełeczek rozwieźliśmy osobiście, a część wysłaliśmy. Reakcje gości były bezcenne! Warto było poświęcać tyle czasu i uwagi temu detalowi! Wszyscy byli bardzo zaskoczeni i zadowoleni. W skupieniu oglądali każdy element. Mówili, że całość wykonana jest naprawdę starannie, a forma niestandardowa. Widać było, że poczuli się naprawdę dopieszczeni tą małą niespodzianką. Trailer został odebrany jako bardzo wzruszający i pokazujący nas w sposób naturalny.

Teraz musimy się jeszcze bardziej postarać żeby przebić ten efekt zaproszeniem. A wszystkim Parom Młodym zastanawiającym się czy warto zwracać taką uwagę na detale i wysyłać save the date, odpowiadamy, że warto po stokroć!

zdjęcia: PRACOWNIA WSPOMNIEŃ

Paula i Miko – trailer ślubny

by poniedziałek, styczeń 3, 2011

W Polsce dość rzadko jeszcze, Pary Młode decydują się na nakręcenie filmu przedślubnego. Taki zwiastun Wielkiego Dnia, zdecydowali się przygotować Paula i Miko. Film jest kapitalny, będzie on częścią Save The Date, które Paula i Mikołaj wysłali swoim gościom. Wkrótce Wam je pokażę. Ja już je widziałam – fantastyczne!  Film przygotowało MP STUDIOS.

* * *

Paula – Mamy już nasz trailer ślubny! Wykonali go dla nas filmowcy z MP Studios, absolutny profesjonalizm. Nad całością logistyczną działały nasze panie konsultantki z Memory Makers. A było co pilnować. Sam trailer kręciliśmy w sumie przez około 25 godzin, w ciągu 3 dni. Robiliśmy ujęcia w 7 miejscach ale opłaciło się :-) Miała to być historia naszej miłości w pigułce i chyba się udało, bo jednak ciężko ukazać prawie 3 lata w 5 minut.

zdjęcia: MP STUDIOS

Paula i Miko – poprawiny

by wtorek, grudzień 14, 2010

Paula – Jak już pisałam w ferworze przygotowań nie mieliśmy czasu, ani okazji zastanowić się czy chcemy poprawiny, a jeśli tak, to jakie? Olśniło mnie, kiedy byłam na barce (którą to wybrałam na miejsce druhna party, ale o tym kiedy indziej), to jest idealne miejsce na zrobienie poprawin. Wiadomo, drugi dzień powinien być mniej formalny, niż pierwszy. Barka idealnie się do tego nadawała. Wyobraziłam sobie rejs i tańce pod gołym niebem. Oprócz tego od zawsze nam się marzyły fajerwerki nad Wisłą a w dniu ślubu nie moglibyśmy takiego pokazu zorganizować.

groszek ciemny róż budyń błękit ivory

Jak tylko wróciłam do domu, omówiłam ten pomysł z narzeczonym. Był tak samo podekscytowany, jak ja. Pomyśleliśmy, że jeśli robić jakieś poprawiny to z pomysłem i w innym klimacie niż wesele. Pomysłów było dużo, chcieliśmy zorganizować hiszpańską fiestę z czerwonymi różami i pokazem tańców flamenco, czarno – żółte punkowe przyjęcie z angielskim klimatem, trampkami i fish and chips albo grecką ucztę Bogów z marynistycznymi detalami. Nie mogliśmy się zdecydować, aż w końcu narzeczony wpadł na pomysł stylizowanego przyjęcia retro. Wybraliśmy jeden z naszych ulubionych okresów, czyli amerykańskie lata ’50. Grochy, pastele i najważniejsze rock’n’roll!

Zebraliśmy pomysły i wyszło coś takiego:

Miejsce: barka na Wiśle

Styl: amerykańskie lata ’50

Kolory przewodnie: pastele

Muzyka: na pokładzie stylizowany zespół rock’n’rollowy a pod pokładem szafa grająca z tamtych lat

Dekoracje: pastelowe bukiety, wstążki w grochy i lampiony

Jedzenie: amerykańskie specjały w bufetach tematycznych, bufet lodowy i z shake’ami z nazwami od największych gwiazd kina z tamtego okresu, na pokładzie grill

Transport: Dla nas różowy Buick a dla gości retro, żółty school bus

Całość dwudniowej imprezy zakończy pokaz fajerwerków. Mamy świadomość, że czeka nas dużo pracy, ponieważ na takim przyjęciu tematycznym wszystko musi się zgadzać, będziemy musieli dopilnować każdego detalu, ale na pewno będzie warto. Kiedy koncepcja była gotowa zostało nam tylko poinformować naszych Gości o tym wydarzeniu…

Paula

Paula i Miko – narodziny koncepcji

by czwartek, grudzień 9, 2010

I mamy moje drogie Czytelniczki, kolejny ślub, który będziemy przez najbliższe miesiące podglądać! Bohaterami są Paula i Miko – szaleni, zakochani mieszkańcy Krakowa. Mogę śmiało napisać, że Paula była jedną z pierwszych naszych Czytelniczek, tym bardziej mi miło, że chce podzielić się z nami swoimi doświadczeniami związanymi z organizacją wymarzonego ślubu. A zapowiada się bajkowo!

Paula – Wszystko działo się u nas bardzo szybko :-) Być może dlatego, że odkąd nasze dłonie się spotkały poczuliśmy, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Uwielbiamy spędzać czas razem, nigdy się nie nudzimy. Mamy wiele wspólnych pasji i podobne spojrzenie na świat. Mikołaj traktuje mnie jak księżniczkę, a ja jego, jak rycerza z bajki, które czytała mi Mama. Zanim jednak nastąpi i żyli długo i szczęśliwie, musimy dobrze przygotować się do naszego święta miłości.

Mikołaj oświadczył mi się po niecałym roku bycia razem. Całe zaręczyny były trochę spontaniczne, a trochę zaplanowane i miały miejsce w galerii handlowej!  Pewnie niektórzy pomyślą, że  to mało romantyczne, ale dla nas takie zaręczyny były magiczne i bardzo nasze. Wszystko odbyło się przy pluskającej fontannie (później narzeczony przyznał się, że chciał do niej wejść, ale ochrona mu zabroniła), ja byłam oszołomiona a Miko bardzo zdenerwowany. Jednak po usłyszeniu jedynej, poprawnej odpowiedzi oboje byliśmy niesamowicie szczęśliwi. Potem pozostało nam tylko oficjalnie poprosić rodziców o moją rękę. Oczywiści, ponieważ mamy równouprawnienie, ja również zapytałam rodziców narzeczonego czy nie mają nic przeciwko żebym to ja została jego żoną. Było trochę niedowierzania ( już? tak szybko?), ale jeszcze więcej radości, łez i śmiechu.

No i ruszyła maszyna! Oboje bardzo zaangażowaliśmy się w przygotowania i choć data była odległa (ponad dwa lata czekania) to już pierwszej nocy po zaręczynach prowadziliśmy ożywiona dyskusje do 4 rano o torcie ślubnym! Wiedzieliśmy jedno, chcemy swoich najbliższych zabrać w zaczarowaną miłosną krainę. Jak to zrobić? No cóż, to już cięższe pytanie. Byliśmy pewni, czego nie chcemy. Byliśmy też pewni, że możemy sobie pozwolić na różne eksperymenty i niestandardowe rozwiązania, ponieważ nasi goście to w dużej mierze nasi znajomi i przyjaciele, których dobrze znam, a i nasze rodziny są bardzo otwarte.

lawenda granat fuksjabiel amarant fiolet brudny róż khaki

Koncepcja rodziła się w bólach przez ponad rok. Przeszliśmy długą drogę od pałacowych wnętrz i wystrzałów armatnich, przez minimalistyczny ślub w wielkim mieście, aż po romantyczny klimat z nutką nowoczesności. Bardzo w przygotowaniach pomagał mi narzeczony, który miał zdanie na każdy temat oraz moi internetowi znajomi – doświadczone Panny Młode oraz świeże narzeczone.

Po wielu naradach, szukaniu inspiracji, jeżdżeniu po salach powstała jedna, mamy nadzieje spójna wizja:

Termin: początek lipca 2011

Motyw przewodni: motyle

Kolory przewodnie: granat, fuksja, biel i fiolet

Miejsce: nowoczesny hotel w centrum miasta, wielka biała sala, którą można dowolnie udekorować i wyczarować w niej każdy klimat

Goście: około 100 osób, w tym 70 naszych przyjaciół i znajomych, bez dzieci (pierwsi bierzemy ślub)

Ceremonia: w dużym kościele, bardzo osobista, której udzieli nam zaprzyjaźniony ksiądz

Przyjęcie: całonocne, będzie grał DJ, a gości zabawiał konferansjer. Hotel zostanie przemieniony w romantyczną zaczarowaną krainę, będzie tonął w kwiatach. Jedzenie ustawione na tematycznych bufetach, plus stacja live cooking z sushi, które uwielbiamy

Po osiągnięciu konsensusu mieliśmy wrażenie, że o czymś zapomnieliśmy. Nagle nas olśniło: A poprawiny? No cóż, poprawiny to już temat na osobną opowieść 😉

Paula